5 maja 2023

Projekt Ameryka XVIII w. - Pete Gordon

 Mieszkańcy brytyjskich kolonii od ich zarania, jak i w interesującym nas XVIII wieku nie mieli łatwego życia. Poszerzanie terytorium kolonii coraz dalej na zachód i północ od wschodniego wybrzeża Oceanu Atlantyckiego, nieuchronnie doprowadzało do konfliktów z rdzenną ludnością Ameryki Północnej, tj. z Indianami oraz z poddanymi korony francuskiej zasiedlającymi terytorium Nowej Francji i Luizjany, która opasała kolonie brytyjskie, stając się swoistym murem w drodze do dalszej kolonizacji kontynentu amerykańskiego.

Ciągłe zagrożenie brytyjskich osiedli na pograniczu, które najintensywniej dało się we znaki ich mieszkańcom w okresie Wojny Brytyjczyków z Francuzami i Indianami (1754-1763), wymusiło na kolonistach utworzenie formacji uzbrojonych ochotników, potocznie zwanych minutemanami, mającymi na celu samoobronę przed indiańską i francuską pożogą.

Ochotnicy w przypadku zagrożenia, z własną bronią i wyposażeniem, mieli niezwłocznie stawić się we wcześniej ustalonym punkcie zbiórki, tak by sformować oddział, który miał dać odpór nadciągającemu wrogowi. Oddziały minutemanów we własnym zakresie przeprowadzały ćwiczenia, mające na celu zwiększenie umiejętności ochotników w posługiwaniu się bronią i wykorzystania taktyki, w której specjalizowali się z Indianie i Francuzi, walczący odmiennie od żołnierzy armii regularnych, w rozproszeniu, z wykorzystaniem warunków terenowych gęsto zalesionych obszarów Ameryki Północnej.

Zakorzeniona w Kolonistach potrzeba samoobrony, posługiwania się bronią i wykorzystania w walce otaczającego ich terenu, wynikająca z życia w ciągłym niebezpieczeństwie, zaowocowała w kolejnym konflikcie, który wybuchł w Ameryce w 1775 roku. Pierwsze strzały w wojnie z Imperium brytyjskim, wojnie która miała doprowadzić do powstania nowego kraju, Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, zostały oddane przez ochotników z oddziałów minutemanów z okolic Lexington i Concord w Kolonii Massachusetts Bay, którzy 19 kwietnia 1775 roku starli się z brytyjskimi oddziałami armii regularnej, będącymi pod dowództwem pułkownika Francisa Smith’a.


                                    wiecej : https://koalicjagrup.wordpress.com/grupy/


10 marca 2023

Zarys recenzji Quebec 1759

 
Wznowienie książki Jarosława Wojtczaka Quebec 1759 przez wydawnictwo Bellona, w poczytnej serii Historyczne Bitwy oraz pochlebne recenzje troszeczkę mnie zdenerwowały i popełniłem takową opinię o książce. Można powiedzieć, że jest to tylko niewielka część tego co można napisać. Pisane na szybko i zaznaczone są tylko te poważniejsze niedociągnięcia. Może kiedyś powstanie bardziej profesjonalna recenzja. Na razie trzeba zadowolić się takową.
 
Książkę przeczytałem dawno temu, ale wracam do niej co jakiś czas. Po pierwszym zachwycie, bo ciekawy tytuł, później przyszło rozczarowanie. Jest to typowy wyrób Wojtczaka czyli misz masz i pomieszanie z poplątaniem.
Zacznijmy od końca. Przede wszystkim tytuł nie odpowiada samej treści i książka powinna chyba nazywać się Wojny kolonialne w Ameryce Północnej lub jakoś tak. Tytułowa bitwa była bardzo krótka i wieńczyła de facto konflikt niesłusznie nazywany wojną siedmioletnią. Konflikt ten nazywa się Wojna Brytyjczyków z Francuzami i Indianami lub IV wojna kolonialna lub Ostatnią wojną o panowanie w Ameryce, te nazwy są prawidłowe, reszta to kalki językowe, niepoprawne. Typową kalka językowa jest zastosowanie przez autora nazwy Wojna z Francuzami i Indianami. Zapytam się przewrotnie kto z tymi Indianami i Francuzami walczy, ludy Bantu????
W rzeczonej książce sam opis tytułowej bitwy, licząc w to oblężenie, zajmuje raptem około 50 stron. Rozumiem, że krótka bitwa i mało treści i trzeba czymś te 192 strony zapełnić. Szkoda, bo w sumie z tego jednego HB-ka mogłyby powstać co najmniej ze dwa-trzy inne, a tak cały temat Wojny Brytyjczyków z Francuzami i Indianami został zmarnowany.
Nie mam zielonego pojęcia po co jest rozdział o odkryciach w Ameryce, który ma się nijak do Quebecu 1759. Przede wszystkim rozdział ten jest skąpy w informacje, które przedstawione są pobieżnie i niepełne. A to ciekawy temat, który spokojnie wystarczyłby na osobna książkę. Na kolejnych dwudziestu dwóch stronach mamy opis wysiłku kolonialnego Francji od początków XVII wieku mniej więcej do lat 40-tych wieku XVIII. Informacje te nic nowego ani odkrywczego nie wnoszą do tematu i moim zdaniem są niepotrzebne, bo można znaleźć je w innych pozycjach książkowych.
Autor również skrótowo i pobieżnie opisuje trzy kolejne wojny kolonialne pomiędzy Francją a Wielką Brytania o panowanie w Ameryce i tutaj też potencjał został zmarnowany, ponieważ każdy z tych konfliktów mógłby być opisany w osobnym tomie.
Jak widać z tych przykładów i o czym pisałem wcześniej tytuł nie pasuje do treści, ale na tym nie koniec. Przejdźmy do bibliografii, która jest bardzo skąpa i niektóre tytuły mogą dziwić, ponieważ są skąpe w informacje o Quebecu 1759. Kolejna rzeczą to bezkrytyczne korzystanie z bibliografii, o czym sam autor napomknął w jednym z wywiadów, iż korzystał z książki wydanej w języku polskim i podał dwa nieistniejące okręty, jako biorące udział w oblężeniu Quebecu. Jest to poważny błąd.
Opisując milicje kanadyjska autor podaje taka informację : milicjanci z Quebecu nosili czerwone, z Trois-Rivieres białe a z Montrealu niebieskie czapki, które do końca pozostały jedynym elementem ich oficjalnego umundurowania. Nie jest to prawdą, i zapewne autor, podobnie jak jego poprzednicy uległ pewnemu mitowi : jedną z uporczywych legend jest to, iż milicja Nowej Francji nosiła czerwone, niebieskie lub białe czapki, zależnie od tego z którego dystryktu pochodziła. Ten mit pochodzi z Les Cours d’histoire du Canada księdza Jeana-Baptiste-Antoine Ferlanda, które opublikowano w 1865 r. Możemy tam przeczytać, że czapki ludzi ze wsi z dystryktu Montreal były niebieskie, podczas gdy w Quebecu były czerwone i białe z dystrykty Trois-Rivières. Analiza francuskich archiwów potwierdza jednak iż czerwone czapki były najczęściej noszone przez milicję, niezależnie od tego z jakiego dystryktu pochodzili. Pojawienie się niebieskich czapek jest fenomenem XIX w, powiązanym z rebeliami w Kanadzie w 1837 r., natomiast białe czapki z Trois-Rivières są wymysłem księdza Farlanda.
Tak autor opisuje wypad z 12 lipca : jeszcze tego samego dnia przeprawił (Montcalm) na południowy brzeg, powyżej pozycji brygady Moncktona, 2000 żołnierzy regularnych i milicji pod dowództwem ppłk. Jeana Dumasa...Zanim Wolfe zorientował się w niebezpieczeństwie i cokolwiek przedsięwziął, Francuzi z boku zaatakowali brytyjskie baterie. Artylerzyści Wilkinsona w panice opuścili swoje stanowiska i schronili się w umocnionym obozie… Nie wiem skąd autor zaczerpnął te informacje ale przebieg tego wypadu był całkowicie inny. Przede wszystkim mieszany oddział składał się z około 1500 ludzi, w tym żołnierzy z regularnych oddziałów, Indian i milicjantów i Royal-Syntaxe, o których autor nawet nie wspomina. Oddział francuski podzielił się na dwie grupy by osaczyć Brytyjczyków. Royal-Syntaxe pogubili się i wzięli Francuzów z drugiego oddziału za przeciwnika i ostrzelali go. Zginął jeden człowiek a dwóch zostało rannych. Podczas strzelaniny panika ogarnęła wszystkich Kanadyjczyków. W wyniku tego francuski oddział porzucił broń i siekiery i zaczął uciekać, by jak najszybciej dostać się do pozostawionych na brzegu łodzi.
Nie wspomnę nawet o innych drobnych wpadkach, jak niewłaściwe stopnie wojskowe.
Seria HB cieszy się dużą popularnością bo stara się opisywać te konflikty mniej znane i popularne, przynajmniej tak było, szkoda jednak iż tak ciekawy temat jak Wojna Brytyjczyków z Francuzami i Indianami został zamknięty w jednym tomie i nie pozwala czytelnikom cieszyć się z innych publikacji w tym temacie. Temat ciekawy ale potencjał zmarnowany, Szkoda też iż zwraca się uwagę na warsztat językowy autora a nie na merytorytykę jego pisania. Barwna opowieść, napisana przystępnym językiem wcale nie musi być poznawcza i wartościowa. Niestety to jest wada.

22 lutego 2023

Przypomnienie o tkaninach, w cytatach

 

Całe Indie zajmują się obróbka jedwabiu i bawełny oraz eksportują niewiarygodną ilość tkanin, od najzwyklejszych do najbardziej zbytkownych, i to na cały świat, skoro nawet Ameryka za pośrednictwem Europejczyków otrzymuje niemałą ich część. Do czasów angielskiej rewolucji maszynowej indyjski przemysł bawełniany zajmował pierwsze miejsce w świecie, zarówno pod względem jakości jak i ilości wyrobów z punktu widzenia rozmiarów eksportu.

***

W latach 1700 i 1720 Anglia w obronie swego tkackiego przemysłu, zakazała sprzedaży indyjskich tkanin ale tkaniny napływały w dalszym ciągu dla potrzeb reeksportu ale kwitł też przemyt.

***

Aż do XVII w. znaczenie słowa cotton różniło się od obecnego, określano nim wyłącznie pewne gatunki grubych tkanin wełnianych wyrabianych na północy Anglii.

***

Tkaniny bawełniane wyrabiane na wschodzie, zwłaszcza w Indiach przenikały od niepamiętnych czasów do krajów śródziemnomorskich, gdzie wcześnie już starano się je naśladować.

***

W 1700 r. zostało ogłoszone prawo zakazujące bezwarunkowo przywozu tkanin drukowanych z Indii, Persji i Chin. Nie odniosło one spodziewanego skutku, co spowodowało w 1720 r. uchwalenie nowej ustawy o zakazie importu.

**

Tkaniny bawełniane produkowane w Anglii były marnej jakości, brak było przędzarzom niezwykłej zręczności rzemieślników hinduskich. Wobec tego zaprowadzono zwyczaj wyrabiania tkanin typu mieszanego lniano bawełnianego.

***

W 1736 r. fabrykanci uzyskali od Parlamentu (angielskiego) ustawę formalnie wyłączającą spod zakazu wydanego w 1720 r. materie mieszane lniano-bawełniane. Zakaz został utrzymany wyłącznie w stosunku do tkanin czysto bawełnianych i malowanych lub drukowanych. Zakaz ten został uchylony dopiero w 1774 r.

***

W XVII w. panuje przekonanie we Francji, że bez trudu można eksportować tylko wyroby luksusowe lub w dobrym gatunku i odpowiadające przyjętym normom. Funkcjonariusze administracji centralnej przeprowadzają kontrolę wyrobów przemysłowych z wielka surowością. W kodeksie Michau (1629) zostały ustalone szerokości i długości dozwolone dla materiałów jedwabnych, wełnianych i bawełnianych. W przypadku złamania przepisów fabrykantom groziły grzywny lub konfiskata. Kontrolerzy sprawdzają tkaniny w każdym mieście a nawet miasteczkach.

***


Cytaty pochodzą z :

Ines Murat – Colbert, PIW 1988

Fernand Braudel – Czas świata, PIW 1992

Paul Mantoux - Rewolucja przemysłowa w XVIII w., PWN 1957




2 lutego 2023

John Gorham (1709 - 1751)

Inny zapis naziwska Goreham, Gorum. Handlarz, oficer wojska, członek Rady Nowej Szkocji, ur. 12 grudnia 1709 roku (wg kalendarza juliańskiego) w Barnstable, Massachusetts, syn pułkownika Shobal (Shubael) Gorham i Mary Thacter, mąż Elizabeth Allyn (Allen) z którą miał 15 dzieci, zmarł w Londynie w grudniu 1751 roku.

John Gorham swoją karierę rozpoczął jako handlarz, handlując w rożnych portach Nowej Fundlandii oraz spekulując ziemią. W 1738 roku starał się o nadanie terenów na wyspie Sable, Nowa Szkocja, i w 1743 roku otrzymał 400 akrów w Gorham (Maine). Wstąpił do służby wojskowej najprawdopodobniej w Massachusetts ok. 1741 roku. Do 1744 roku uzyskał stopień kapitana. We wrześniu tego roku ze swoją kompanią 50 "wybranych Indian i innych mężczyzn zdolnych do przemierzania lasów" dotarł do Annapolis Royal, Nowa Szkocja, by wzmocnić osłabiony garnizon fortu, który był oblegany przez około trzy tygodnie przez siły francuskie i indiańskie pod dowództwem Francois’a Du Pont Vivier’a. Według gubernatora Massachusetts, Williama Shirley’a, Gorham posłużył się swoimi indiańskimi rangersami, składającymi się z Mohawkówi, w taki sposób, że "garnizon nie jest już w żaden sposób niepokojony". Jednakże już niedługo w następnym roku "jako że fort ten znajdował się wówczas w niebezpieczeństwie wpadnięcia w ręce wroga", Paul Mascarene wysłał Gorhama do Bostonu w celu rekrutacji dodatkowych oddziałów do jego obrony.

W Bostonie Shirley i William Pepperrell, nakłonili Gorhama do zebrania oddziałów na ekspedycję, będąca wówczas jeszcze w zalążku, przeciwko twierdzy Louisburg, Île Royale (wyspa Cape Breton). Został mianowany podpułkownikiem 7-go Regimentu Massachusetts, dowodzonego przez jego ojca, i z sukcesem przeprowadził desant w Zatoce Gabarus 30 kwietnia 1745 roku. Wraz z pułkownikiem Arthurem Noble został wyznaczony do poprowadzenia ochotniczego ataku na baterię nabrzeżną wyspy 23 maja, która to akcja nie doszła jednak do skutku. Z uwagi na liczne skargi dotyczące tchórzostwa i dezercji niedoświadczonych, kłótliwych i nadużywających alkoholu ochotników, zwołana została rada wojenna mająca na celu zbadanie zachowania ich dowódców w trakcie całego przedsięwzięcia. Rada ustaliła, że "nie wydaje się by płk. Noble lub płk. Gorham mogliby zostać uznani winnymi jakiegokolwiek przewinienia w przebiegu całego zajścia". Po śmierci ojca 20 lutego 1745/46 John Gorham został mianowany pułkownikiem i przejął dowodzenie regimentem po nim.

Pomimo zwycięstwa Anglików, kampania louisburgska nie była dla Gorhama szczególnie udana, dlatego też z pewnością ucieszył go powrót do Nowej Szkocji latem 1746 roku. Jego energiczne wysiłki w obronie były jego największym wkładem w angielski wysiłek wojenny. W wyniku swoich działań "doskonale zapoznał się z krajem, a w szczególności z usposobieniem oraz naturą ludzi go zamieszkujących" a także powierzane mu były zróżnicowane obowiązki. Wysoce mobilni i "o wiele bardziej przerażający niż europejscy żołnierze" Gorham i jego Indianie przemierzali prowincje w ciągu 1746 i 1747 roku. Latem 1746 roku wybudował fortyfikacje w tak strategicznie istotnych punktach jak Cobequit (kolo Truro) i Chignecto. W listopadzie zameldował Shirleyowi "nasza wodna ekspedycja do Zatoki Fundy została na ten rok zakończona" i zalecał "jako niezmiernie istotne zdobycie Minas tej zimy lub wiosną"... Wysłano siły pod wodzą Artura Noble, który spotkał się z Gorhamem w Grand Pre w styczniu 1747 roku. Dwa dni po tym jak Gorham wyruszył do Annapolis Royal, siły francuskie zaskoczyły Anglików w Grand Pre, w wyniku czego zginał Noble a cały garnizon został zmuszony do poddania się.

Gorham powrócił do Nowej Anglii gdzie przedyskutował problemy Nowej Szkocji z Shirley’em, który w związku z tym wysłał go w kwietniu 1747 roku do Anglii, by naświetlił całą sytuację księciu Newcastle. Odrzucenie propozycji Shirley'a aby rząd angielski sfinansował powołanie 2000 mężczyzn z Zatoki Massachusetts, uczyniło Gorhama i jego rangersów, jak książę Bedford informował Newcastle’a "bardziej niż kiedykolwiek wcześniej niezbędnymi do zabezpieczenia prowincji Nowa Szkocja". W rezultacie Gorham otrzymał nominację na dowódcę kompanii 100 ludzi przeznaczonych do obrony prowincji. Newcastle polecił Shirley'owi aby ten służył pomocą Gorhamowi w każdej sytuacji jako że "przypadek tego gentleman'a jest tak szczególny, a służba którą pełni tak istotna, że żadna niedogodność nie możne wynikać z wykonanej mu przysługi".

Po powrocie do Nowej Szkocji Gorham przejął całkowitą odpowiedzialność za jej obronę. Wraz z zawieszeniem broni, jednak jeszcze przed oficjalnym zawarciem pokoju, Mascarene rozkazał w październiku 1748 roku Gorhamowi i jego rangersom wyegzekwowanie podległości od francuskich osadników zamieszkałych wzdłuż rzeki Saint John, obszaru do którego pretensje zgłaszali zarówno Anglicy jak i Francuzi. Gorhamowi polecono by nie sprowokowany "nie dopuszczał się żadnych wrogich aktów". Kiedy jednak nieznani napastnicy zabili kilkoro z jego ludzi, Gorham pojmał dwóch Abenaków by, wg Mascarene, dać Indianom możliwość "do oczyszczenia się z podejrzenia, iż mają swój udział w tym oburzającym zdarzeniu i by wskazali jego sprawców". Pomimo zdecydowanych protestów Markiza de La Galissoniere ‘a gubernator Shirley poparł Gorhama w tej kwestii.

Wraz z przybyciem Edwarda Cornwallis’a, nowo mianowanego gubernatora Nowej Szkocji, w lipcu 1749 roku, Gorham został członkiem Rady Nowej Szkocji. Pomimo okazjonalnej różnicy zdań miedzy nim a gubernatorem, Gorham utrzymał swoje stanowisko do czasu swojego wyjazdu z Nowej Szkocji dwa lata później. Pozostawał aktywny w obronie prowincji zakładając Fort Sackville na końcu Basenu Bedford dla ochrony nowych osadników w Halifax, a także angażując się w potyczki z wrogimi Indianami. W sierpniu 1751 roku Gorham wyjechał z Nowej Szkocji do Anglii na pokładzie swojego statku Osborne, pierwszego zbudowanego w Halifax. Zmarł w Londynie w grudniu 1751 roku na ospę.

Gubernator Shirley napisał w lutym 1746 roku "wspaniałe zasługi jakie kompania Rangersów podpułkownika Gorhama oddała garnizonowi Annapolis Royal jest demonstracją użyteczności takich oddziałów". Gorham i jego kompania brutalnych Rangersów wydawała się być niezbędnym składnikiem do zachowania angielskiej obecności w Nowej Szkocji.

Oprac. John Doe

---------------------

i W literaturze dotyczącej Gorham's Rangers często przewija się ugruntowany już mit, że jednostka początkowo składała się z Indian Mohawk z Nowego Jorku lub Metysów z Kanady. Poparty szczegółowymi badaniami artykuł Brian'a D. Carroll'a („Savages” in the Service of Empire: Native American Soliders in Gorham's Rangers, 1744-1762, New England Quarterly, 2012) zaprzecza temu stwierdzeniu. W wyniku analizy ocalałych list zaciągu i innych dokumentów odnoszących się do Gorham's Rangers okazało się, że nie udokumentowano przypadku aby w oddziele służył choćby jeden Irokez. Indianie, będący żołnierzami jednostki, byli w większości z plemion Wampanoag i Nauset z Cape Cod, poza kilkoma Pequawket z Maine. Powyższe może być potwierdzone poprzez porównanie męskich nazwisk na listach społeczności misyjnych, aktach notarialnych, dokumentach spadkowych i życiorysach z Barnstable County w XVIII w. Dokumentacja ta wskazuje, iż ludzie ci pochodzili w większości ze społeczności indiańskich z Mashpee, Herring Pond, Yarmouth i innych z Cape Cod a także z Aquinnah w Martha's Vineyard oraz innych w rejonie południowo-zachodnich społeczności indiańskich w New England (Natick, Mashantucket, Mohegan, Niantic, etc.).

30 września 2022

Celeron de Bienville postać fikcyjna

     

Internet nie jest zbyt wiarygodnym źródłem wiedzy, o czym można się samemu przekonać, poszukując różnych informacji. Trzeba z dużą dozą ostrożności podchodzić do internetowych rewelacji. Najlepiej weryfikować je w innych źródłach.

Zwróciłem uwagę na jedną z takich rewelacji, na postać znana z historii Nowej Francji a dosyć powszechnie nazywaną Celeron de Bienville. Jest to oczywiście błąd by nie powiedzieć iż taka postać nie istniała i jest fikcja niż rzeczywistością. Oczywiście prawidłowo pisane nazwisko tego porucznika armii francuskiej to Pierre Joseph Céloron de Blainville, skąd więc wzięło się błędne zapisywane jego nazwisko?

Można jedynie domniemywać iż pomyłka wynika z tego, że pomylono Intel Celeron procesor przeznaczony na rynek niskobudżetowy z imieniem Céloron. W powszechnej świadomości się zlało to w jedno bez rozróżnienia. Natomiast Blainville jest często błędnie pisane jako Bienville, z powodu pomyłki z imieniem bohatera Nowej Francji Jean-Baptiste Le Moyne de Bienville. Podobieństwo nazwisk powoduję iż te dwie postaci są mylone.

Jean-Baptiste Le Moyne de Bienville

Urodził się w 1680 r. w Montrealu a zmarł w 1767 r. w Paryżu. Francuski kolonizator i odkrywca, w 1698 r. wraz z bratem Pierre’em Le Moyne d’Iberville otrzymali patent na zbadanie dolnego biegu rzeki Missisipi i zlokalizowanie jej ujścia do Zatoki Meksykańskiej . Pod koniec 1698 roku ekspedycja złożona z 4 statków, 200 żołnierzy i kolonistów, wpłynęła na wody zatoki. W roku 1700 bracia założyli na wyspie Dauphin pierwszą stałą osadę francuską. Do roku 1702 Benville przebadał najbliższe tereny, nawet zapuszczając się do Teksasu, a wkrótce przeniósł kolonistów z wyspy na ląd stały, gdzie założył Fort Maurepas, Fort de la Boulaye na południe od dzisiejszego Nowego Orleanu w stanie Luizjana, a w 1710 Fort Louis - dzisiejsze miasto Mobile w stanie Alabama. Jego zasługą było tworzenie wielu osiedli francuskich w dolinie rzeki Missisipi, a także w dzisiejszych stanach Tennessee i Arkansas.

Pierre Joseph Céloron de Blainville

Urodził się w 1693 roku w Montrealu, zmarł w 1759 roku w Montrealu. Znany jest gównie z tego iż w 1749 roku przeprowadził tzw. wyprawę z ołowianą płytą aby potwierdzić roszczenia Francji do doliny rzeki Ohio.

 

Mylenie tych dwóch postaci jest błędem, a tworzenie z nich jednej fikcyjnej postaci jest błędem karygodnym.



18 sierpnia 2022

Karabin czy muszkiet???

Oto jest pytanie, jak prawidłowo w języku polskim, powinno nazywać się czarnoprochową broń odprzodową z zamkiem skałkowym? Muszkiet czy karabin? W literaturze anglojęzycznej istnieje na określenie takiej broni słowo musket, którego odpowiednikiem jest francuskie słowo le fusil. Niektórzy, a może i większość tłumaczy czy pisarzy w Polsce stosuje kalkę językową i używa określenia muszkiet na czarnoprochową broń odprzodową z zamkiem skałkowym. Ale czy jest to słuszne ?

Zajrzyjmy najpierw do Wikipedii, co ona w tym temacie mówi :

Muszkietdługa gładkolufowa broń strzelecka zwykle wyposażona w zamek lontowy i wymagająca podparcia lufy na forkiecie, używana od XVI do XVII wieku.

Karabiny wyewoluowały w XVII w. od używanych dawniej muszkietów i arkebuzów. Szybko zdobywając popularność, od XVIII w. były już powszechnie podstawową bronią żołnierzy utrzymując się w tej roli aż po współczesność. Ze względu na ogromną rozpiętość produkcji w czasie, karabiny są bronią bardzo zróżnicowaną pod względem konstrukcyjnym.

Generalnie sprawa już powinna być jasna, jednakże w literaturze uparcie można znaleźć określenie muszkiet dla broni z XVIII wieku. Zapewne dzieje się tak iż samo słowo muszkiet wydaje się archaiczne i bardziej pasujące do epoki, wszak karabin brzmi tak współcześnie i nie pasuje do naszego wyobrażenia w przeszłości. Zostawmy jednak te dywagacje na boku i zobaczmy czy może inne źródła potwierdzą lub zaprzeczą wszechwiedzącej Wikipedii.

W XVI wieku powstał również nowy rodzaj broni palnej, zwany muszkietem. Była to ręczna broń palna o gładkiej lufie kalibru 18-20 mm. Muszkiet był najpierw używany przez piechotę hiszpańską i francuską, a następnie szeroko rozpowszechniony w całej Europie. Żołnierz obsługujący muszkiet nazywał się muszkieterem. Ze względu na znaczną masę wynoszącą ok. 10 kg, muszkiet podczas strzału opierano o podpórkę, zwaną forkietem, którą jednym końcem wtykano w ziemię. (Zenon Mendygrał : Arsenał Bellony, Wyd. MON, Warszawa 1977)

Tyle o muszkiecie w książce, ale czy jest cokolwiek o karabinie? Otóż jest, ale dla autora to już broń współczesna choć wprowadza nam nowy typ broni zwany strzelbą. Oddajmy jeszcze raz głos autorowi Arsenału Bellony :

Jednym z ostatnich przedstawicieli ręcznej broni palnej o gładkiej lufie ładowanej od wylotu była strzelba z zamkiem skałkowym wynaleziona we Francji w połowie XVII wieku; nazywano ją z francuska fuzją, a z niemiecka flintą. Była to broń mająca celownik i używana powszechnie jako broń palna piechoty, aż do pojawienia się broni odtylcowej, to jest ładowanej od tyłu. Nazwa fuzja jest używana do dnia dzisiejszego i oznacza myśliwską broń śrutową.

Niby jaśniej ale nie do końca. Fuzja to nic innego jak kalka językowa z francuskiego le fusil, tak samo jak w przypadku muszkietu, o czym wcześniej wspomniałem.

Zobaczmy więc co bardziej „profesjonalne” źródło ma do powiedzenie w temacie muszkiet/karabin. Zaglądamy więc do Leksykonu wiedzy wojskowej, Wyd. MON, Warszawa 1979 :

Muszkiet – długa ręczna odprzodowa broń palna piechoty, zaopatrzona w zamek lontowy lub kołowy, używana od początku XVI wieku do końca XVII wieku. Ze względu na duży ciężar opierana w czasie strzelania na podpórce, którą nazywano forkietem.

Karabin – indywidualna broń palna strzelecka, o długiej (w porównaniu z kalibrem) lufie, nadająca wystrzeliwanemu pociskowi dużą prędkość początkową. Nazwy karabin używano w różnych okresach dla oznaczenia różnego rodzaju ręcznej broni palnej. W połowie XVIII wieku wygląd zewnętrzny broni palnej strzeleckiej zbliżony był do współczesnych karabinów. Do polowy XIX wieku karabin stanowiły broń jednostrzałową, ładowaną od wylotu lufy (odprzodową), odpalaną za pomocą zamków lontowych, kołowych, skałkowych, kapiszonowych.

Z tego można wysnuć wniosek iż muszkiet od karabinu różni się tylko tym, iż muszkiet był tak ciężki że trzeba było używać podpórki by strzelać a karabin takiej podpórki nie potrzebował bo był lżejszy.

Zerknijmy jeszcze do książki Jeana Colina : Piechota w XVIII wieku. Taktyka, Wyd. Napoleon V, Oświęcim 2011, gdzie mamy całe rozdziały niezbyt obszerne o broni palnej pt. : Broń palna. Arkebuzy i muszkiety oraz Pojawienie się karabinu i bagnetu. Oto krótka notka z tegoż ostatniego rozdziału. Pamiętajmy jednak iż autor jest Francuzem :

Muszkiet w naszej armii (francuskiej) powoli ustępował miejsca karabinowi. W Niemczech proces ten zaszedł dużo bardziej gwałtownie, a karabin przyjął się w 1689 roku. Zniknęły niedogodności związane z lontem, wzrosła znacznie szybkość wystrzału : zużycie amunicji było na tyle duże, że trzeba było ja racjonować na polu bitwy. W końcu pojawianie się w 1689 roku bagnetu, zwiastowało rychłe wycofanie pikinierów […] Wojna z Ligą Augsburską była ostatnią, w której piechota była uzbrojona w muszkiety [...]Zarządzenie z 15 grudnia 1699 roku definitywnie pieczętowało przyjęcie karabinu z bagnetem oraz wycofanie muszkietów. Szybkość ostrzału w 1700 roku wynosiła mniej więcej, jeden wystrzał na minutę i szybko rosła. Sam karabin z 1699 roku, aż do połowy XIX wieku uległ jednakże tylko kosmetycznym zmianom. To co nastąpiło później, było już jedynie historią kolejnych ulepszeń, wprowadzonych w celach taktycznych, aby jak najefektowniej wykorzystać karabin…

I chyba ten tekst już wszystko wyjaśnia. Dla broni z XVIII wieku powinniśmy używać konsekwentnie nazwy karabin, a dla wcześniejszej muszkiet albo arkebuz. Mam nadzieję iż te krótkie wyjaśnienia zostaną zaakceptowane na tyle by w przyszłości nie było z tym problemu, czy posiadam muszkiet czy karabin. Odtwarzając sylwetkę żołnierza z XVIII wieku posiadasz karabin, a muszkiety zostawmy Muszkieterom Dumasa.

 

 

19 maja 2022

Wojna o imperium

    Nie będzie to recenzja, bo przerasta to moje siły i umiejętności, będzie to jedynie mała zachęta do przeczytania książki. W 2021 r. ukazała się w wydawnictwie Napoleon V książka Daniela Baugh’a Wojna siedmioletnia. Konflikt globalny (1754 – 1763).


   Przede wszystkim jeśli chodzi o tytuł, to tutaj nieuzasadnione jest używanie nazwy „wojna siedmioletnia” przede wszystkim na daty umieszczone w tytule oraz na skupieniu się autora nie na europejskim teatrze działań ale na działaniach pozaeuropejskich. Nie jest to oczywiście wadą książki a moim zdaniem wręcz odwrotnie, jest to główna zaleta ponieważ tematyka jest dość rzadko ujmowana na polskim rynku, by nie napisać pomijana. Temat nazewnictwa tego konfliktu już kiedyś poruszałem i nie będę tego rozwijał. Wojna siedmioletnia była konfliktem globalnym pomiędzy dwoma najbardziej rozwiniętymi monarchiami osiemnastowiecznej Europy, Francja i Wielką Brytanią. Żadna ze stron nie mogła sobie pozwolić na utratę przewagi w którejś części świata. W owym czasie obie ze stron postrzegały ten konflikt jako walkę o bezpieczeństwo i wpływy wśród europejskich uczestników konfliktu.
 
   Autor dosyć szczegółowo opisuje kulisy polityczne wojny, głównie strony brytyjskiej, a to z tej przyczyny iż więcej materiału historycznego pisanego zachowało się w Wielkiej Brytanii niż we Francji, której politycy trzymali wszystko w tajemnicy nie przelewając zbytnio planów na papier. Działania zbrojne są niejako drugim planem, ich opisy są skrótowe i mogą nie zaspokajać oczekiwań czytelnika, ale są za to kompetentne. Sporo miejsca poświęconego jest zmaganiom Francji i Wielkiej Brytanii w Ameryce, trochę miejsca w książce zajmują zmagania w Indiach (Bengalu) i jest jedna tez krótka wzmianka o Senegalu. Przy takim rozrzucie geograficznym trudno jest utrzymać chronologię wydarzeń, ale wystarczy troszkę się skupić i wszystko się ogarnia.

   Książka jest ciekawa, można się dowiedzieć sporo o konflikcie nazywanym wojną siedmioletnią, jednakże nie zadowoli ona wszystkich, przede wszystkim przez swoja objętość, raptem 681 str. Nie da się szczegółowo opisać wszystkiego w niezbyt, w sumie, obszernej książce, dlatego też autor skupił się głównie na rywalizacji Wielkiej Brytanii i Francji w tej wojnie i po macoszemu traktuje wysiłek militarny Prus, Szwecji czy Austrii itp. Moim zdaniem jednak zaspokaja ona zapotrzebowanie na jednotomową historię zmagań o dominacje morską i kolonialna pomiędzy Francją a Wielką Brytanią.

 

Mankamentem książki są mapy, jak dla mnie jest ich troszeczkę za mało i są bardzo ogólnikowe, nie da się prześledzić opisywanych w tekscie wydarzen na tych mapach.

Książka którą koniecznie trzeba przeczytać



Projekt Ameryka XVIII w. - Pete Gordon

 Mieszkańcy brytyjskich kolonii od ich zarania, jak i w interesującym nas XVIII wieku nie mieli łatwego życia. Poszerzanie terytorium kolo...