Sama nazwa „Royal-Syntaxe” odnosi się do nazw niektórych pułków armii francuskiej. Francuskie pułki armii ancien régime mógłby nosić nazwę prowincji królestwa (częściej występowały w piechocie), znajdujemy więc na przykład pułki Nawarry, Akwitanii, Burgundii, a dla żołnierzy walczących w Ameryce z Montcalmem pułki Béarn, Berry, itp. Pułki mogły również nosić imię swojego właściciela; pułk Penthièvre, regiment Biron, a nawet pułk kawalerii Montcalm (utworzony przez markiza de Montcalm podczas jego europejskiej kariery). Wreszcie powstały tzw. pułki „królewskie”, których bezpośrednim właścicielem był król. Pod tą nazwą znajdziemy pułki zagraniczne (królewsko-szkockie, królewsko-szwedzkie), ale także francuskie, takie jak Royal-Roussillon. Jako pułk królewski, jednostka ta miała króla jako pułkownika i była dowodzona na polu przez podpułkownika.
Jedyną akcją militarną, w której Royal-Syntaxe wzięli udział, okazała się totalnym fiaskiem. Brytyjczycy przybyli pod Quebec 27 czerwca. 29 czerwca admirał Saunders zalecił zajęcie Point Levis, na przeciwległym brzegu rzeki św. Wawrzyńca, naprzeciwko Quebecu. Celem było zdobycie bezpiecznego kotwicowiska poprzez uniemożliwienie Francuzom wzniesienia baterii na wysokim terenie powyżej cypla. Ta górująca nad otoczeniem pozycja wydawała się nieobsadzona i nieufortyfikowana. Brygadier Monckton zajął Point Levis, gdzie doszło do potyczki z oddziałem wydzielonym Francuzów. Zajęcie Point Levis umożliwiło Brytyjczykom umieszczenie ciężkich baterii na wzgórzach naprzeciwko Quebecu.
Niebezpieczeństwo,
w jakim znalazło się miasto było oczywiste i 11 lipca niektórzy
zaniepokojeni mieszkańcy poprosili gubernatora Vaudreuila o
zezwolenie na zebranie korpusu ochotników do przeprawy przez rzekę
i wypędzenia oblegających z Point Lévis. Mieszany oddział składał
się z około 1500 ludzi, w tym żołnierzy z regularnych oddziałów,
Indian i milicjantów, w tym naszych bohaterów Royal-Syntaxe.
Wieczorem 12 lipca oddział przekroczył rzekę i skierował się na
pozycje brytyjskie. Brytyjczycy nie wykryli ich przeprawy, ale w
drodze do celu czekała ich 11 kilometrowa wspinaczka. Marsz w
ciemności po nierównym terenie w kierunku nieprzyjaciela, o którym
wiedziano, że jest dobrze uzbrojony, byłby trudny nawet dla dobrze
wyszkolonych żołnierzy. Dowódca troupe de la marine Jean-Daniel
Dumas powinien zostawić studentów z tyłu na straży łodzi. Można
było przewidzieć, że się przestraszą i ostrzelają własne siły.
Tak też się stało. Oddział francuski podzielił się na dwie grupy by osaczyć
Brytyjczyków. Royal-Syntaxe pogubili się
i wzięli Francuzów z drugiego oddziału za przeciwnika i ostrzelali go. Zginął jeden
człowiek a dwóch zostało rannych. Podczas strzelaniny panika
ogarnęła wszystkich Kanadyjczyków. Oficerom udało się opanować
panikę i oddział ruszył w dalszą drogę na pozycje Brytyjczyków,
gdy w końcu dotarli
w pobliże baterii, która była celem ich misji, panika
ponownie ogarnęła Francuzów i zaczęli uciekać. Ani groźby
oficerów, ani nawet modlitwy nie pomogły, francuski oddział
porzucił broń i siekiery i zaczął uciekać, by jak najszybciej
dostać się do pozostawionych na brzegu łodzi. Jedynie
towarzyszący Francuzom Indianie działali skutecznie, pozostali
wycofali się w nieładzie.Po powrocie operacja ta została ochrzczona jako Rajd Chłopców (Coup des Ecoliers lub Schoolboys" Raid). Co późniejdziało się z Royal-Syntaxe nie wiadomo, ponieważ znikają oni z ewidencji wojskowej.
Co najciekawsze Brytyjczycy nie wykryli ich obecności. Następnej nocy brytyjska bateria otworzyła ogień na miasto, ale to już inna historia.
W książce "Quebec 1759" Jarosława Wojtczaka opisany jest całkowicie inny przebieg wydarzeń. Wersja autora według której Francuzi odniesli w tej ekspedycji sukces jest wyssana z palca.