„Cała Ameryka Północna będzie stracona, jeżeli takie praktyki będą
tolerowane. Żadna wojna nie będzie gorsza dla tego kraju” − grzmiał książę Newcastle na wieść o kapitulacji Fortu
Necessity.
W lutym 1754 roku Francuzi zbudowali w widłach rzeki
Ohio potężny Fort Duquesne. Miało to utrudnić lub wręcz zastopować angielskie
plany, których celem było opanowanie tego terytorium. Anglicy próbowali
rozwiązań dyplomatycznych, wysyłając noty informujące francuskich oficerów, że
znajdują się na terytorium podległym koronie brytyjskiej i powinni je bezzwłocznie
opuścić. Sprawa przynależności prawnej spornych terenów była mniej istotna −
najważniejsze było znaczenie strategiczne doliny Ohio. Dla Francuzów stanowiła
najkrótszą drogę z Kanady do Luizjany, dla Anglików największe znaczenie miały
jej żyzne gleby i dogodne położenie na zapleczu Wirginii.
Brytyjskie noty dyplomatyczne nie doczekały się
żadnego odzewu, a skoro dyplomacja zawiodła, Anglicy postanowili użyć siły.
Gubernator Wirginii Robert Dinwiddie w kwietniu 1754 roku wysłał George’a
Washingtona na czele 159 milicjantów z Wirginii i kilku indiańskich zwiadowców
celem usunięcia Francuzów z wideł rzeki Ohio. Interwencja ta zakończyła się
całkowitą klęską. Washington, otoczony przez znaczne siły Francuzów i ich
indiańskich sojuszników, straciwszy uprzednio w walce kilkudziesięciu ludzi,
był zmuszony 4 lipca skapitulować w Forcie Necessity, zastrzegając sobie prawo
swobodnego odwrotu poza Aleghenny. Wydarzenia nad Ohio stały się początkiem
wojny siedmioletniej, która wybuchła w 1756 roku. W Europie Anglia i Prusy
musiały stawić czoła potężnej koalicji złożonej z Francji, Austrii, Rosji,
Szwecji i Saksonii. W Ameryce starcia rozpoczęły się półtora roku wcześniej i zyskały
miano wojny Francuzów i Indian.
Anglicy zdawali sobie sprawę, iż tym razem będzie to
ostatnia wojna kolonialna w Ameryce, a stawką jest władza nad całym
kontynentem. Dzięki interwencji Wilhelma Augustusa, księcia Cumberland, król
Jerzy II zgodził się wysłać do Ameryki dwa regularne regimenty piechoty oraz − jako
dowodzącego − generała majora Edwarda Baddocka z Cumberland Coldstream Guard,
zdolnego i doświadczonego oficera.
Celem brytyjskich operacji wojskowych miały być widły
rzeki Ohio oraz francuskie forty St. Frederic i Niagara. Pierwszym celem stał
się Fort Duquesne nad Ohio. Z trudem zorganizowana wyprawa pod wodzą generała
Braddocka zakończyła się 9 lipca 1755 roku starciem nad Potokiem Żółwia.
Anglicy, zaatakowani z zasadzki przez garstkę francuskich wojsk regularnych i
kilkuset Indian, ponieśli całkowitą klęskę, tracąc 456 zabitych i wielu
rannych. Zginął także generał Braddock, a fakt, że jakimś Brytyjczykom udało
się przeżyć i wycofać, można tłumaczyć ogromem zdobytych przez Indian łupów,
których zebranie zajęło im kilka dni. Nie ścigali więc zbyt energicznie
wycofujących się w popłochu żołnierzy angielskich.
Wyprawę
na Fort Niagara powierzono Williamowi Shirleyowi, gubernatorowi Massachusetts.
Jednak trudy wyprawy, liczne dezercje, zwłaszcza z oddziałów prowincjonalnych,
oraz przerażające wieści o klęsce Braddocka spowodowały, że dotarłszy do miasta
Oswego we wrześniu, postanowił on przełożyć atak na Fort Niagara na następny
rok. Ostatnia ekspedycja wojsk brytyjskich wyruszyła z Albany do Fortu St.
Frederic nad jeziorem Champlain. Wyprawa składała się z 3500 żołnierzy
kolonialnych oraz 300 Irokezów, prowadzonych przez słynnego wodza Hendricka,
mającego wówczas rangę pierwszego Indianina Ameryki. Całością sił dowodził
William Johnson, zwany przez Irokezów Warraghiyagey, czyli „Ten, który robi
wielkie interesy”, lub prościej „Ten, który dużo może”. Dwukrotnie żonaty z
Irokezkami, adoptowany przez straszliwych Mohawków, był swego czasu wielkim
pośrednikiem w handlu z Irokezami, dzięki czemu miał na nich wielki wpływ. W
roku 1754 otrzymał od Jerzego II stanowisko superintendenta do spraw
indiańskich, a w roku następnym nominację na generała. Powierzono mu zdobycie
francuskich fortów nad jeziorami Saint Sacrement oraz Champlain. Teraz płynął w
górę rzeki Hudson, wioząc ze sobą 16 armat. Jego żołnierze zbudowali bazę
zaopatrzeniową nazwaną Fortem Edward, po czym wytyczyli 16-milową drogę wiodącą
nad jezioro Saint Sacrement, które Johnson na cześć króla nazwał Jeziorem Jerzego.
Rychło jego Irokescy zwiadowcy donieśli mu o obecności w okolicy znacznych sił
wroga. Były to wojska francuskie, liczące 3000 ludzi, w tym 1100 żołnierzy regularnych,
1300 kanadyjskich milicjantów oraz 600 wojowników indiańskich. Dowodził nimi
generał
Jean-Armand baron de Dieskau, ulubieniec legendarnego Maurycego Saskiego.
Teraz, mając do dyspozycji znaczne siły, postanowił zaatakować Fort Edward.
Jednak spotkał się z odmową swoich sojuszników indiańskich, głównie
profrancuskich chrześcijańskich Irokezów z Caughnawaga. Wielu badaczy
przypisuje ten fakt temu, że Irokezi z Caughnawaga mieli krewnych pośród
Irokezów wspomagających wojska brytyjskie. Jednak ich późniejsze wyczyny mogą
temu przeczyć. Wydaje się bardziej prawdopodobne, że Indianie czuli niechęć do
atakowania umocnionych fortów bronionych przez artylerię. To nie był ich sposób
prowadzenia wojny. Również milicjanci kanadyjscy odnieśli się z niechęcią do
ataku na umocnienia brytyjskie. W zaistniałej sytuacji baron de Dieskau
postanowił zaatakować obóz Johnsona założony na drugim końcu wybudowanej przez
niego 16-milowej drogi. Okoliczności zdawały się temu sprzyjać, jako że w jego
stronę maszerowały znaczne siły angielskie. Oddziały francusko-indiańskie przyczaiły
się w zasadzce, czekając na Anglików. Zbyt wcześnie oddany strzał, co
przypisuje się, być może słusznie, Caughnawagom chcącym ostrzec swych
proangielskich pobratymców, zniweczył doskonałą pułapkę. Jednak i tak starcie
zakończyło się klęską Anglików, którzy stracili 50 zabitych. Irokezów zginęło
40, wraz z Hendrickiem, który padł pchnięty francuskim bagnetem. Wzięto też
sporo jeńców spośród Irokezów wspomagających Johnsona. Co ciekawe, wszyscy oni
zostali bezlitośnie wymordowani jeszcze tego samego dnia. Francuzi twierdzili,
iż Caughnawaga tak bardzo nienawidzą Mohawków Johnsona, że odmówili brania ich
w niewole. Nie jest całkowicie jasne czy Caughnawaga wzięli czynny udział w
mordowaniu jeńców czy też należy to przypisać wyłącznie Francuzom. Dieskau
chciał wedrzeć się do obozu Johnsona „na plecach” wycofujących się Anglików,
jednak znów spotkał się z oporem „swoich” Indian. Zdobyli już łupy i skalpy w
zasadzce i nie było sensu wdawać się w walkę, która mogła przynieść znaczne
straty i wątpliwe zyski. W tej sytuacji atak na obóz brytyjski podjęli jedynie
francuscy żołnierze regularni. Jednak ich atak został krwawo odparty, a ranny Dieskau
dostał się do niewoli. Tego dnia doszło do jeszcze jednego starcia, w którym
Francuzi rozbili odział brytyjski idący na pomoc z Fortu Edward. W ciągu całego
dnia Anglicy stracili 331 ludzi, a Francuzi 339. Jednak to Johnson był panem
sytuacji i utrzymał swoje pozycje. Irokezi wspomagający Johnsona ponieśli w
tych walkach tak wielkie straty, że przez najbliższe lata nie pospieszyli Anglikom
ze znaczniejszą pomocą.
cdn.
oprac. Marcin Pejasz
Bibliografia:
Castle I., Fort William Henry 1755−57, Osprey Publishing 2013
Fowler
W.M., Empires at War, Walker
Publishing Company 2006
Grzybowski S., Tomahawki
i muszkiety, Wiedza Powszechna 1965
Skinner
C.A., The Upper Country, The Johns
Hopkins University Press 2008
Steel I.K.,
Betrayals: Fort William Henry & the
Massacre, Oxford University Press 1993
Steel I.K., Warpaths: Invasions of North America, Oxford University Press 1994
http://en.wikipedia.org/wiki/Jean_Erdman,_Baron_Dieskau
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz