W miesiącach poprzedzających atak Fort William Henry
wydawał się być mało istotny dla Anglików, w przeciwieństwie do Francuzów. W
tym czasie fort został wzmocniony jedynie przez 5 kompanii 35. regimentu Otway,
wspomagany przez 2 kompanie rangerów. Dowództwo objął pułkownik Monro,
doświadczony żołnierz. 35 pułk był pełen nowych rekrutów dopiero co przybyłych
z Anglii. Nie nastrajało to optymistycznie co do ich wartości bojowych,
zwłaszcza że Monro mógł się spodziewać rychłej francuskiej ofensywy. 16 czerwca
francuski jeniec złapany przez rangerów zeznał, że Francuzi szykują się do
ataku. Przed końcem czerwca czterech dezerterów z armii francuskiej przybyło do
fortu i powiadomiło Monro, że Francuzi w sile 8000 ludzi są gotowi, by podjąć
ofensywę. Byli to czterej Niemcy, którzy zaciągnęli się do armii holenderskiej,
lecz później zostali sprzedani Francuzom, co w tamtych czasach nie było niczym
niezwykłym. Monro, zaniepokojony sytuacją, wysłał sześć osobnych grup
zwiadowczych dla „zasięgnięcia języka”. Nie udało im się jednak zdobyć jeńców,
a donieśli jedynie o wielkiej liczebności wojska francuskiego w Forcie
Carillon. Mimo wszystko do fortu zaczęto ściągać posiłki − 113 żołnierzy regularnych z niezależnej kompanii z
Nowego Jorku oraz regimenty prowincjonalne, 551 ludzi z New Jersey, a także 231
żołnierzy z New Hampshire. Monro postanowił po raz kolejny wysłać silny zwiad
celem rozpoznania. 22 lipca pułkownik John Parker i 300 żołnierzy z regimentu
New Jersey (tzw. blues) oraz z Nowego
Jorku, wyruszyło na Jezioro Jerzego w 22 płaskodennych łodziach. Inną grupę zwiadu
stanowili Mohawkowie wysłani w okolice Fortu Carillon. Niespełna dwie mile od
fortu indiański zwiad Monro zaskoczył 15 francuskich żołnierzy z regimentu
Guyenne. Mohawkowie zabili dwóch i ranili trzech innych.
Pierre Rigaud, który znajdował się w obozie
Indian, wysłał natychmiast dwie grupy wojowników, aby odnalazły
nieprzyjacielskich wywiadowców. Pierwsza, pod przywództwem Sieur de Villiers, w
sile 150 wojowników ruszyła w pościg za Mohawkami. Inna grupa, dowodzona przez
de Coibiere, została wysłana wzdłuż północnego brzegu jeziora do miejsca
zwanego Sabbath Day Point, aby, jeśli to będzie możliwe, odcięli odwrót
Mohawkom. Plan się nie powiódł, Mohawkowie uszli szczęśliwie z życiem, jednak
grupa de Coibiere wypatrzyła w nocy na jeziorze kilka niezidentyfikowanych
łodzi. Natychmiast ponieśli wieści do głównego obozu. Zorganizowano naprędce
silną wyprawę ponad 600 Ottawów, Odżibuejów, Potawatomich i Menominee w canoe
oraz 50 Francuzów w łodziach bateaux. Wyprawą kierowali Michel Langlade, Joseph-Hippolyte de
Saint oraz François de Corbière. 23
lipca o świcie Indianie i Francuzi zaatakowali z zasadzki flotyllę łodzi
pułkownika Parkera w Sabbath Day Point. Parker szybko się zorientował, że
Indianie starają się odciąć im możliwość powrotu do Fortu William Henry. Na
jeziorze doszło do przerażających scen. Wielu Anglików wpadło podczas walki do
jeziora. Bougainville zanotował, że „Indianie wskakiwali do wody i nadziewali
Anglików jak ryby”. Ostatecznie tylko
cztery łodzie z ogólnej liczby dwudziestu dwóch powróciły do Fortu William
Henry, wśród nich była również łódź Parkera. Uratowało się jedynie stu ludzi,
czyli zaledwie jedna trzecia oddziału. Co najmniej 150 ludzi Parkera dostało
się do niewoli. Montcalm chciał, by jeńców odesłano do Montrealu, lecz nie wszyscy
Indianie byli skłonni przekazać jeńców Francuzom. Chcieli zabrać ich ze sobą do
swoich wiosek, twierdząc, że Francuzi nie będą ich dobrze traktować. W swoich
pamiętnikach Bougainville pisał: „Zastanawiam się, jak to jest możliwe, że
Indianie dają jeńcom chleb i wino, gdy w tym samym czasie ich współplemieńcy
zjadają innych jeńców”. Ostatecznie ustalono, że Montcalm odeśle jeńców do
Montrealu. Brańcy mieli być dobrze traktowani i oddani Indianom na ich prośbę,
chyba że Indianie zechcieliby ich odsprzedać gubernatorowi Vaudreuil. Indianie
nie przekazali jednak wszystkich jeńców. Co najmniej trzech, wedle francuskich
relacji, zostało zjedzonych na ucztach wyprawianych po bitwie na jeziorze.
Poważniejszym problemem było odejście co najmniej dwustu Ottawów i Mississaugów.
Po stoczeniu bitwy i wzięciu skalpów, łupów i jeńców chcieli wracać do domu i
cieszyć się z odniesionego zwycięstwa. Dla nich kampania się skończyła. 26
lipca odbyła się narada Montcalma z wodzami. Większość Indian zdecydowała się
zostać i wziąć udział w planowanym ataku na Fort William Henry.
***
Wieści
o klęsce na jeziorze rozeszły się wśród załogi angielskiego fortu lotem
błyskawicy. Powtarzano sobie często wymyślone historie, choć wystarczyłyby w
zupełności te prawdziwe, by morale podupadło. Trzy dni po bitwie do Fortu
William Henry z Fortu Edward przybył z inspekcją generał Webb w towarzystwie
inżyniera Jamesa Montresora i kapitana Thomasa Orda z królewskiej artylerii.
Rada oficerów uznała ponad wszelką wątpliwość, że należy bronić fortu. Ustalono
również konieczność budowy ufortyfikowanego obozu w pewnym oddaleniu od fortu
dla lepszej ochrony drogi wiodącej do Fortu Edward. Ponadto Fort William Henry
był przeznaczony dla pięciuset żołnierzy i nie mógł pomieścić wszystkich
obrońców. Prace nad budową obozu rozpoczęto 28 lipca. Tego samego dnia ze
zwiadu powrócił kapitan Israel Putnam, donosząc o wymarszu Francuzów. Nazajutrz
generał Webb bardzo szybko odjechał do Fortu Edward, nie wzbudzając tym podziwu
dla swej osobistej odwagi. Po dotarciu na miejsce Webb wysłał Monro dodatkowe
oddziały pod dowództwem pułkownika Younga. Siły te składały się z 812 żołnierzy
z Massachusetts, 57 z Nowego Jorku, a także 122 ludzi regimentu Royal
Americans. Zwiększyło to liczbę obrońców Fortu William Henry do 2372 żołnierzy.
Monro napisał list do Webba, informując go, że wszyscy są w dobrym nastroju, i
prosząc, aby nie wysyłał posiłków dopóki nie zgromadzi odpowiednio wielkiej
siły, aby odeprzeć Francuzów. Na to jednak nie starczyło już czasu. Machina
wojenna Montcalma ruszyła.
cdn.
oprac. Marcin Pejasz
http://www.quazoo.com/q/French_and_Indian_War
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz