23 października 2017

Pierwsze bagnety

     Nazwa bagnet pochodzi od francuskiego miasta Bayonne, znanego niegdyś z wytwarzania najlepszych bagnetów w Europie.
     Pierwsze bagnety wprowadzono we Francji ok. 1640 r. za sprawą markiza de Puysegur'a, dowódcy garnizonu w Ypres, który rozkazał dowodzonym przez siebie muszkieterom osadzić złamane piki w lufach muszkietów dla obrony przed kawalerią. Tak powstał bagnet szpuntowy lub kołkowy. Jak sama nazwa wskazuje zatykał on otwór lufy i nie mozna było strzelać z muszkietu gdy nasadzony był bagnet. Choć w ferworze bitwy zdarzało się że muszkieter oddawał strzał gdy miał bagnet na lufie. Pionierskie zastosowanie takich muszkietów z bagnetami miało miejsce prawdopodobnie podczas działań wojsk francuskich w Holandii w 1647 r.

      
     Wyposażenie muszkieterów w bagnety dawało im dodatkową broń osobistą przekształcając muszkiet w rodzaj włóczni użtecznej podczas bitwy do walki wręcz. Bagnety takie nadawały sie nie tylko do walki wręcz ale równiez do obierania jabłek. Były bardzo popularne, choć założenie na muszkiet takiego bagnetu zajmowało  zbyt dużo czasu i nie można było strzelać z założonym bagnetem.


     Te wady postanowiono wyeliminować poprzez zmianę mocowania bagnetu. W końcu doprowadziły te rozwiązania techniczne do powstania ok. 1695 r. bagnetu tulejowego. Taki bagnet nie był juz montowany we wnetrzu lufy, tylko nasadzony na zewnątrz a ostrze było odsunięte poza oś lufy. Dzięki takiej konstrukcji możliwe stało się strzelanie, kiedy bagnet był już założony na broń. Założony bagnet jednak utrudniał ładowanie.
     Wynalazek bagnetu tulejowego przypisuje się francuskiemu inżynierowi królewskiemu Sebastianowi le Prestre de Vauban, późniejszemu marszałkowi. Anglicy jednak twierdzą, że bagnet tulejowy wymyslił generał Hugh Mackay po klęsce jaka poniósł z rąk jakobitów w bitwie na przełęczy Killiecrankie w 1689 r.
   Konstrukcja bagnetu tulejowego jak i mocowania go na lufie przechodziła ewolucję. 


Powyżej wczesny bagnet mariniaków jaki był w użyciu w latach 1728 - 1746


 Zmodyfikowany bagnet mariniakówe z lat  ok. 1730 - 1750

     Jak widać na powyższych rysunkach starano sie udoskonalic bagnet by byl skuteczną bronią na polu walki. Zaczep w kształcie odwróconej litery L również podlegal modyfikacjom, ponieważ często zdarzało się, że bagnety  na polu walki spaddały z luf muszkietów. W 1770 r. zabezpieczono zaczep pierścieniem blokujacym.

     Dalszy rozwój bagnetów to juz inna historia



2 października 2017

Szustokor szeregowego mariniaka cz. - 3

5. Guziki

Sprawa guzików jest dosyć skomplikowana choć nie beznadziejna. W ciągu całej historii istnienia Samodzielnych Kompanii zmieniała się nie tylko ilość guzików w szustokorze ale i też materiał z jakiego je robiono. Pamiętajmy jednak cały czas, że poruszamy się na obszarze domysłów i przypuszczeń historyków, którzy mają problem z dokładnym datowaniem kiedy dany „model” guzików obowiązywał. Starając się jednak odtworzyć szustokor mariniaków musimy dojść do pewnego standardu obowiązującego cały oddział. Pamiętać jednak trzeba też, że mogły zdarzać się wypadki kiedy współistniały ze sobą dwa różne modele szustokora jeśli chodzi o ilość guzików. Mogło to mieć miejsce ponieważ dostawy do Nowej Francji nie były wystarczające na potrzeby wojsk tam operujących. I tak Rene Chartrand1 opisuje, że w 1755 r. do oddziałów francuskich w Ameryce wysłano wyłącznie płaszcze wojskowe doboszy, co u niejednego żołnierza mogło wywołać dość dziwne reakcje na taką niespodziankę. Skoro więc zaopatrzenie kulało to przez analogie można wysnuć wniosek, że mariniacy nosili szustokory starego i nowego typu, ale to tylko domysł. Poza tym daje to możliwość bezbolesnej konwersji dla chcących odtwarzać mariniaków z innych osiemnastowiecznych grup rekonstruujących francuskie oddziały.

  • Materiał

Wiadomo, że w początkowym okresie istnienia Samodzielnych Kompani guziki używane w żołnierskich mundurach były z cynołowiu (ang. pewter) zgodnie z królewskim rozporządzeniem z roku 16862. Powszechne na przełomie XVII/XVIII w. guziki drewniane, rogowe lub z kości itp. obszywane materiałem stosowane były do cywilnych ubrań, gdzie materiał można było bogato ozdobić, lub do kocowych kapot. W żaden sposób guziki takie nie były stosowane do szustokora mariniaka, według dzisiejszego stanu wiedzy.


Na początku XVIII w., dokładna data nie jest znana, guziki zmieniono na żółte mosiężne w kształcie „grzybka”. Andrew Gallup3 pisze że podczas prac archeologicznych w Forcie Michilimackinac odkopano 78 sztuk wypukłych guzików mosiężnych z płaską krawędzią w dwóch rozmiarach, podobne guziki znaleziono też w Louisburgu. To zdecydowanie sugeruje, że są to rzeczywiście francuskie guziki wojskowe. Mniejsze guziki były stosowane do „małych ubrań”4 i konstrukcyjnie podobne były do tych używanych przy szustokorze ale mniejsze.
 

   

 Dwa rozmiary tych znalezionych guzików to ¾ cala te mniejsze i 1 cal te większe do szustokora. W przeliczeniu jakie proponuje Gallup jest to przedział między 17.0 mm – 19.5 mm dla mniejszych i 23.5 mm – 24.5 mm dla większych. Oczywiście idealnie by było posiadać mosiężne guziki ale guziki w kolorze żółtym (złotym) metalowe bez spłaszczonych brzegów też będą dobre.
Niektóre źródła podają, że guziki były miedziane, ale nie wydaje się to prawidłowe5. Natomiast w French Soldier’s Surtout Coat znajduje się informacja, ze guziki dla szeregowych mariniaków składały się z mosiężnego grzybka oraz drewnianej podstawy przyszywanej do munduru. Niestety nie wiem jak mogłoby to wyglądać. Prawidłowym więc guzikiem do szustokora powinien być guzik mosiężny z płaskim brzegiem w wielkości 1 cala, takie guziki trudno jednak znaleźć, dlatego guziki bez spłaszczonych brzegów też wchodzą w rachubę.


  • Front szustokora czyli body

Nie tylko materiał z jakiego wykonano guziki się zmieniał ale również, w ciągu całej historii istnienia mariniaków zmieniała się ilość guzików na szustokorze. Przyjrzyjmy się historii tych zmian. Nie wiadomo ile guzików było na froncie szustokora w początkowym okresie istnienia mariniaków, ale na początku XVIII w. guziki były na całej długości płaszcza od góry do dołu i były pogrupowane trójkami. Prawdopodobnie było ich osiemnaście, w sześciu grupach po trzy (patrz rys. po lewej). Dosyć szybko zmieniono jednak rozstaw guzików, bo już w 1718 r. można zauważyć na litografii6 szustokory z osiemnastoma guzikami równomiernie przyszytymi od góry do dołu. Marta Gutkowska-Rychlewska7 podaje, że od około 1730 r. guziki naszyte w dużej ilości, miały znaczenie wyłącznie dekoracyjne, zapinane tylko na wysokości pasa. Wnioskować można, że moda zapinania guzików tylko do pasa tak się rozpowszechniła, że ok. 1750 r. zmieniono ilość guzików na dziewięć sięgających do pasa. Prawdopodobnie przez jakiś czas funkcjonowały oba typy szustokora, co mogło być spowodowane brakami w zaopatrzeniu mariniaków z francuskiej metropolii. Przykładowo na stronie www.kronoskaf.com opisany jest płaszcz mundurowy z 1756 r., który ma osiemnaście guzików na froncie, co wydaje się dziwnym skoro już kilka lat wcześniej dokonano zmian w ilości guzików w szustokorach mariniaków.
Podsumowując więc stary typ szustokora do ok. 1750 r., posiadał 18 guzików na froncie od góry do dołu, a nowy typ po ok. 1750 r., posiadał 9 guzików na froncie od góry do pasa tylko.




  • Tył szustokora

Jeśli chodzi o te guziki to nie jesteśmy w stanie prześledzić dokładniej historii w ewolucji ilości guzików, żadne źródła nie skupiają się na tylnych guzikach szustokora tak bardzo jak na froncie. Wiadomo na pewno, że z tyłu były guziki na krawędzi plisu (fałdy) na wysokości pasa, służyły one do podtrzymywania pasa głównego. Prawdopodobnie tych guzików były trzy na każdym rozcięciu szustokora, lub tylko dwa na skrajnych plisach. W tej kwestii nie ma pewności. Przez jakiś czas, ale też nie wiadomo jak długo, jeden guzik spinał plisy szustokora na dole i jeden był przy każdej szczelinie plisy w połowie. Poglądowo pokazuje to poniższy rysunek. Prawdopodobnie spowodowane to było kształtem wczesnych szustokorów, które posiadały dużą ilość fałd (plis) wzmacnianych sztywnym płótnem. Usztywnienie to jednak szybko zlikwidowano. Nie wiadomo co w późniejszej historii stało się z tymi guzikami, ale wydaje się że skoro zredukowano ilość guzików na froncie to niewykluczone że i te guziki na plisach zlikwidowano, a pozostawiono tylko guziki na wysokości pasa. Według wszelkiego prawdopodobieństwa z tyły pozostawiono dwa guziki na bocznych rozcięciach plisu.

 Przykładowy tył z układem opisywanym w tekście

  • Mankiety

Jak podaje Bruce J. Egil na początku XVIII w. mankiety posiadały po trzy guziki szeroko rozstawione. Litografia z 1718 r. pokazuje również po trzy guziki na mankietach. Inni wspomniani wcześniej autorzy podają jednak, że guzików na mankietach było po cztery. Układ czterech guzików na mankietach odzwierciedla pewne zmiany jakie przechodził szustokor począwszy od okresu najwcześniejszego. Jak już wcześniej wspomniano mankiety można było odpiąć i rozłożyć, czyli guziki spełniały swoją funkcję a nie tylko były ozdobą.

  • Klapy kieszeni

W pierwszym okresie klapy kieszeni posiadały po trzy guziki, wspomniana litografia z 1718 r. pokazuje aż pięć guzików na każdej klapie kieszeni. Dosyć szybko jednak ilość guzików na klapach kieszeni ustaliła się na poziomie czterech na każdej klapie.



Litografia z 1718 r.



  • Podsumowanie

Po tych wszystkich rozważaniach warto podsumować ilość guzików potrzebną do szustokora nowego typu, czyli po 1750 r.
  • Dziewięć guzików na froncie – szt. 9
  • po cztery na mankietach – razem szt. 8
  • po cztery na klapach kieszeni – razem szt. 8
  • dwa guziki z tyłu – szt. 2
    Razem daje to nam 27 szt.



Przypisy :
1.Rene Chartrand : The French Soldier In Colonial America, Museum Restoration Service 1984
2.Taką datę podaje Bruce J. Egil w French Marine Uniforms in North America
3.Andrew Gallup, Donald F. Shaffer : La Marine. The French Colonial Soldier in Canada 1745 – 1761, Heritage Books 2008
4.Chodzi o spodnie typu bryczesy (galoty) i kamizelkę rękawową
5.Tak podaje strona kronoskaf.com
6.O istnieniu takiej litografii informuje Gallup w swej książce
7.Marta Gutkowska-Rychlewska : Historia Ubiorów, Wyd. Ossolineum, Warszawa, Karków, Wrocław 1968 r.


16 września 2017

Szustokor szeregowego mariniaka cz. - 2

3. Mankiety

W tej materii wszystkie pisane źródła są zgodne, mankiety były niebieskie, jednakże rodzi się pytanie, Czy niebieskie były całe mankiety, znaczy z obu stron, czy tylko z jednej strony podszyte materiałem szaro-białym z korpusu szustokora? Tego niestety nie da się rozwikłać czytając opisy płaszcza mundurowego mariniaków. Można wysnuć prawdopodobną hipotezę, że jednak mankiety obustronnie były niebieskie, ponieważ łatwiej się takowe robi a po rozwinięciu mankietu dalej widać do jakiej jednostki dany żołnierz należy. Ale to tylko hipoteza. Jednak mankiety były funkcjonalne i można było je odpiąć od rękawa i rozwinąć w dół chroniąc dłonie przed chłodem. I teraz wyobraźmy sobie, kilka regimentów francuskich z takimi odwiniętymi rękawami, jeśli podszyte by były takim samym materiałem jak korpus szustokora to z daleka trudno by było rozpoznać jaki regiment zajmuje określona pozycję i komu wysłać rozkazy. To oczywiście dywagacja jest nic więcej. Wiadomo natomiast, że mankiety były duże i zamknięte. Tak to opisuje Bruce J. Egil1 płaszcze piechoty wydają się mieć mankiety stylizowane w formę zamkniętej beczki (en botte fermee). Zarówno górne i dolne szwy były szyte przez cały koniec w taki sposób, że jeśli mankiet zostanie rozłożony, koniec tulei tworzy nieprzerwany krąg. Szerokość mankietów z biegiem czasu zmieniała się czyli ulegały one zwężeniu ale i tak były zdecydowanie szersze od rękawa i i nie przylegały zbytnio do niego.
Kolejna trudność rodzi się z określeniem koloru niebieskiego, najczęściej podaje się że był to navy blue, jednak przeszukując internet można natknąć się na różne „odcienie” tego koloru od prawie czarnych po jasno niebieskie. A z racji tego, że prawdopodobnie2 nie zachował się żaden egzemplarz oryginalnego szustokora to trudno dzisiaj dociec co kryje się pod pojęciem navy blue. Wiadomo jednak, że była to barwiona wełna3. Najważniejsze by kolorystyka mankietów, podszewki i innych elementów ubioru jak kurtka, spodnie była zbliżona a najlepiej taka sama. Powoduje to, że żołnierz wygląda jednolicie i wojskowo a nie jak pstrokaty milicjant francuski. Przez prawie 80 lat szaro-biały i niebieski były kolorami ściśle związanymi z mariniakami.

4. Kieszenie

Szustokor wyposażono w poziomo biegnące klapy kieszeni, choć wspomniany już Bruce J. Egil podaje, że zwykli żołnierze nie posiadali kieszeni przy płaszczach ale jednocześnie zaznacza, że prawdopodobnie kieszenie zostały ukryte w fałdach a nie pod klapami. Trwa dyskusja czy kieszenie były funkcjonalne czy też nie. Na stronie www.kronoskaf.com4 w opisie kieszeni możemy wyczytać, że szustokor posiadał fałszywe (czyli niefunkcjonalne) poziome klapy kieszeni a prawdziwe kieszenie były pionowe i nie były widoczne bo umieszczono je w fałdach płaszcza (podszewki). Jednak inni wspomniani wcześniej autorzy uważają, że kieszenie jak najbardziej były funkcjonalne i głębokie. Praktyczniejsze wydają się kieszeni funkcjonalne szczególnie w dzisiejszych czasach by można tam było schować niezbędne a mroczne rzeczy :) A jeśli ktoś lubi to może zrobić sobie też i kieszenie w podszewce co również będzie zgodne historycznie.



--------------------
1. Bruce J. Egil – French Marine Uniforms in North America, F&W War Magazine vol. 2, No 2, 1984
2. Wszystko wskazuje, że jednak na pewno
3. Andrew Gallup, Donald F. Shaffer – La Marine. The French Colonial Soldier in Canada 17454 – 1761, Heritage Books 2008
4. http://www.kronoskaf.com/syw/index.php?title=Colonial_Compagnies_Franches_de_la_Marine


cdn 

6 września 2017

Szustokor szeregowego mariniaka - cz.1

czyli dywagacje na temat płaszcza mundurowego mariniaków. 

Purystom językowym zostawiam dyskusję nad prawidłową nazwą tego okrycia. Nazwa płaszcz została użyta w sensie wierzchnie okrycie. Szustokor też nie wszystkim pasuje, choć to zadomowiona w polskim języku prawidłowa nazwa tegoż okrycia wojskowego. Zajmiemy się meandrami płaszcza mundurowego i będziemy poruszać się po niewiadomych historycznych najeżonych niezliczonymi domysłami. Andrew Gallup1 w swojej książce tak napisał „prezentowany materiał jest elementem ciągłej dyskusji co do rzeczywistego, kompletnego umundurowania mariniaków. Należy zwrócić tez uwagę, że na pograniczu kolonii opisywane umundurowanie i wyposażenie mogło należeć do rzadkości.”Postaramy się opisać wszystko co w danej chwili wiadomo nam o szustokorze mariniaków z okresu Wojny Brytyjczyków z Francuzami i Indianami, czasami zagłębiając się w przeszłość tej części umundurowania. Nie będzie to łatwa sprawa, ponieważ nawet historycy nie są zgodni co do wyglądy szustokora. Można posiłkować się zdjęciami grup rekonstrukcyjnych, ale nie powinna to być żadna wykładnia, bo każda grupa sama sobie interpretuje dostępne materiały. Wydaje się nam, że lepiej opierać się na źródłach pisanych, interpretowanych przez znanych historyków niż na zdjęciach grup rekonstrukcyjnych.
Zacznijmy od tego, że jak pisze Rene Chartrand „odzież i wyposażenie oddziałów w Nowej Francji zakupywano we Francji i drogą morską transportowano do Kanady. Zachowane niektóre kontrakty na zakup takiej odzieży czy też zachowane rachunki z takich transakcji stanowią doskonałe źródło informacji o tym jak i w co ubierano żołnierzy kolonialnych. Są to także dowody zachodzących, nieuniknionych zmian w ubiorze czy wyposażeniu tych oddziałów na przestrzeni ich wieloletniej historii służby.”2

  1. Kolor

Dzisiaj trudno nam określić co oznacza szaro-biały kolor, prawdopodobnie chodzi o przybrudzoną biel różną od śnieżnobiałego. W angielskich opracowaniach używa się określenia grey-white lub grayish white, co daje duże pole do interpretacji.
Na początku XVIII w. szustokor szyto z biało-szarego wełnianego materiału z fabryki w Lodeve, zaś po 1732 r. materiał na szustokory produkowano, przez więźniów, w Marsylii. Prawdopodobnie też niekiedy płaszcze były robione w lokalnych nowofrancuskich manufakturach, tak podaje Ted Spring3. Odcień szaro-białości płaszcza zależał od jakości materiału, który był dostarczany do fabryk i wykorzystywany do tkania. Niewykluczone, że zmiana fabryki miała wpływ na odcień materiału na szustokory, skoro materiał wyjściowy na płaszcz mógł być różnej jakości, dlatego też widzimy w grupach rekonstrukcyjnych różne odcienie szustokora. Gallup dodaje „na przestrzeni XVIII w. kolor biały (szarobiały) był standardową barwą, charakterystyczna dla oddziałów piechoty. Nie był może aż tak spektakularny, jak by na to zasługiwał ale w tamtym okresie taki odcień miała gruba, niebarwiona wełna powszechnie stosowana w produkcji materiałów na ubrania.
Szustokor podszyty był niebieską podszewką z serży4, płótna5 lub wełny6. Tutaj też jak widać nie ma pewności. Nigdzie jednak nie jest napisane jak wysoko niebieska podszewka sięgała czy na całości czy tylko do wysokości nerek. Prawdopodobnie jednak sięgała do wysokości nerek i na brzegu od wewnętrznej strony guzików i dziurek. Czy doszyta była dodatkowa biała podszewka czy też nie tego nie wiadomo. W obecnych czasach jednak dodatkowa biała podszewka wydaje się prawidłowa a raczej nie rażąca. Dolne poły płaszcza mogły być wywinięte do góry, i zaczepione haczykami do siebie, co miało ułatwiać poruszanie się, wtedy widać było niebieską podszewkę z kotwicą bez poprzeczki na rogach. Bruce Egil podaje, że kotwica była koloru białego.
Długość płaszcza sięgała nieco powyżej kolan. Trzeba też pamiętać, że rekrutowani żołnierze mieli min. 160 cm wzrostu, a wojskowe płaszcze nie były szyte indywidualnie dla każdego żołnierza, stąd mogły zdarzac się niewielkie odchylenia co do długości szustokora indywidualnych żołnierzy.

    2. Kołnierz

Płaszcze francuskich żołnierzy na kontynencie europejskim w okresie Wojny Siedmioletniej posiadały kołnierze. Jednak bataliony wysyłane do Nowej Francji w 1755 r. zostały wyposażone w mundury nieco odmienne od standardu w swej charakterystycznej dla danego regimentu ornamentyce. Szustokory nie posiadały kołnierzy. Taki rodzaj umundurowania obowiązywał do 1757 r. ale z upływem czasu coraz powszechniej wracano do standardowego umundurowania obowiązującego we Francji7. A jak się miała sprawa z mariniakami w Ameryce? Posłuchajmy Gallupa „przedmiotem dyskusji pozostaje ostateczne określenie czy szustokor miał kołnierz czy też nie. Większość zachowanych dokumentów pokazuje, że płaszcz ten pozbawiony był kołnierza. Niemniej inni znawcy tematu np. Michale Petard twierdzą, że szustokor był płaszczem wyposażonym w niewielki niebieski kołnierz. Źródłem takich twierdzeń jest malarstwo Josepha Vernet’a8




Większość jednak cytowanych w tym opracowaniu autorów zgadza się z tym, że szustokor nie posiadał kołnierza.

cdn


-----------------------------------------------------

1.Andrew Gallup, Donald F. Shaffer : la Marine. The French Colonial Soldier in Canada 1745 – 1761, Heritage Books 2008

2.Rene Chartrand : Military Uniforms in Canada 1665 – 1970, Canadian War Museum, Ottawa 1981 www.militaryheritage.com/c.franch.htm

3.Ted Spring :Sketch Book 56 vol. 2. French Marines 1754 – 1761

4.http://www.kronoskaf.com/syw/index.php?title=Colonial_Compagnies_Franches_de_la_Marine

5.Bruce J. Egil : French Marine Uniforms in North America, F&I Magazine vol. 2, No 2, 1984

6.Gallup oraz Don Troiani’s : Soldier in America 1754 – 1865, Stackpole Books 1998

7.Rene Chartrand : The French Soldier in Colonial America, Museum Restoration Service 1984
8.Francuski marynista, pejzażysta i miedziorytnik, żył w latach 1714 – 1789


13 lipca 2017

Rekonstrukcja rekonstruktora

czyli meandry początkującego rekonstruktora

Temat trochę prowokacyjny, ale chciałbym podzielić się swoimi subiektywnymi opiniami na temat rekonstrukcji. Oczywiście wszystkie wnioski wyciągnięte mogą być błędne, jednak mimo wszystko temat od jakiegoś czasu mnie nurtuje i wydaje mi się, że warto go poruszyć.
Niniejszy blog jest o rekonstrukcji osiemnastego wieku w Ameryce i na tym chciałbym się skupić. Epoka ta jest odległa i mało znana w naszym kraju i wielki szacunek należy się tym, którzy podjęli się trudu przybliżenia jej. Jednak chciałbym ogólnikowo zwrócić uwagę na pewne rzeczy, bez piętnowania, ale ku rozwadze.

Po pierwsze
Każdy rekonstruktor chciałby wyglądać jak najlepiej i by jego strój jak najbardziej odpowiadał jego preferencjom. To jest naturalne. Warto więc przed zrobieniem stroju poświęcić czas na tzw. badania. Poszukać w źródłach, jeśli takowe istnieją wszelkich informacji o danej jednostce, czy zawodzie jaki chcemy odtwarzać. Im więcej tych informacji zbierzemy tym lepiej i tym lepszy będzie nasz strój. Warto poszukać książek, czy skontaktować się z historykami zagranicznymi, którzy przez kilkanaście czy kilkadziesiąt lat zagłębiali temat. Czasem te informacje mogą być sprzeczne ze soba ale warto na czymś się opierać.

Po drugie
Nie wiem jak to się dzieje, ale w większości przypadków najbardziej podobają się mundury galowe. Fakt ładnie one wyglądają, są estetyczne i mają wiele detali które pasują do siebie. Ale pamiętajmy o tym, że jeśli chodzi o Amerykę to nie wszystkie oddziały paradowały do walki w galowych mundurach. Zdarzały się odstępstwa od pełnego umundurowania. Często od Indian przejmowano elementy stroju, bo były wygodniejsze i łatwiej je można było zrobić w warunkach polowych. Warto więc poznać trochę historię danej jednostki i zobaczyć czy mogę jakiś element ubioru zastąpić indiańskim elementem.

Po trzecie
Jeśli chodzi o French Indian War to m. in. historycy amerykańscy, piszący o niektórych jednostkach twierdzą, że nie są pewni iż tak wyglądał ich mundur. Nie zachowały się żadne egzemplarze umundurowania i to co opisują jest tylko prawdopodobnym domysłem. Stąd też takie różnice w grupach rekonstrukcyjnych nawet jeśli odtwarzają ten sam oddział. Nie ma wzorca na którym można by się oprzeć i po prostu go skopiować, lecz każdy sam sobie interpretuje zdobyte dane. Ale trzeba na czymś się opierać i lepiej jak to będzie uznany historyk.

Po czwarte
Rekonstrukcja jest bardzo modna i grup rekonstruujących okres osiemnastowiecznej Ameryki na świecie jest sporo, czy to w Czechach, Niemczech czy USA. Warto oglądać zdjęcia czy filmy które publikują, ale nie opierajmy się bezmyślnie na tym co widać na zdjęciach. Zweryfikujmy to co widać na zdjęciach ze źródłami dostępnymi. Może ktoś odpuścił sobie jakiś element stroju a my to weźmiemy za wyznacznik, no bo przecież jest na zdjęciu z Ameryki czy Czech. Warto z rozwagą obserwować co publikują inni i starać się eliminować błędy i weryfikować co widzimy

Po piąte
ostrożnie z zakupami w sklepach internetowych. Czasem się może zdarzyć, że zakupimy coś co nie bardzo pasuje do naszego wymarzonego munduru, a sprzedawca zapewniał że będzie pasować. Otóż sklepy internetowe, jak sama nazwa wskazuje, to przedsiębiorstwa nastawione na zysk. W obecnych czasach wszystko sobie można ściągnąć, ale nie dajmy nabijać się w butelkę.

Po szóste
Nasza amerykańska rekonstrukcja jest tak naprawdę na początku drogi, warto więc korzystać z doświadczenia zagranicznych grup z tego okresu, ale z rozwagą. Przede wszystkim powinniśmy pozbyć się kompleksów, to że zaczynamy nie oznacza wcale że jesteśmy gorsi. Właśnie na początku drogi zwracamy uwagę na detale, które tym bardziej doświadczonym grupom mogły umknąć. Poza tym nie żyjemy w Ameryce i finanse nie każdemu pozwalają na ściąganie pełnego umundurowania z zagranicy. Czasem nasze rodzime zamienniki są tak samo dobre jak te zagraniczne. Rozwijamy się i zapewne nie jeden raz popełnimy błąd podczas rekonstrukcji, ale od nas zależy czy wyciągniemy z tego wnioski czy też nie.

Nie rekonstruujmy rekonstruktorów ale konkretne jednostki czy zawody, sprawdzajmy czy dana rzecz pasuje do naszej wymarzonej sylwetki, którą chcemy odtwarzać. Czasem trzeba pójść na kompromis, ale też róbmy to z głową.

Borys

 

9 lipca 2017

Okulary osiemnastowieczne

     W dzisiejszych czasach niektórzy mają  jakieś problemy ze wzrokiem, dlatego warto zaopatrzyć się w bardzo ważny elemet który powinien znaleźć się na szczycie listy przygotowań kiedy zaczynasz kompletować strój osiemnastwieczny...czyli okulary. Oprawki okularów to  zwykle jedna z pierwszych rzeczy zauważanych przez obserwatorów. Jeśli nie możesz nosić soczewek kontaktowych to kup oprawki zgodne historycznie, sprawdź jednak jakie typy oprawek są zgodne historycznę z okresem który odtwarzasz.
     Pierwsze soczewki dla krótkowidzów powstały dopiero w XVIw. Około XVIIw. zaczęto soczewki dzielić wg mocy. W dalszych latach coraz szybciej i dokładniej poznawano anatomię oka i prawa optyki. Stale udoskonalano produkcję szkieł i opraw. Jednak przez następne lata nie rozwiązano problemu mocowania okularów na nosie. Na przeszkodzie stał niekorzystnie położony środek ciężkości okularów i różne ukształtowanie u ludzi nosa i uszu. Hiszpańscy optycy próbowali rozwiązać ten problem przy pomocy tasiemek, które można by owinąć wokół uszu. Przełomem było wynalezienie zauszników. Zauszniki były wykonane ze sztywnych pręcików, zakończonych dużymi pierścieniami przylegającymi do skroni. Te pierwsze modele, wykonane przez Edwarda Scarletta w latach 1720-1730 stały się punktem wyjścia dla różnych projektów, jakie możemy oglądać do dziś dnia. To rozwiązanie szybko się przyjęło. Wkrótce połączono oprawki z zausznikami poprzez zawiasy. Były to pierwsze okulary, które wyglądem przypominały te noszone w dzisiejszych czasach. 


     W 1752 r. James Escott (James Ayscough) wymyślił podwójnie składane zauszniki, które wkrótce zyskały ogromną popularność. Wpadł też na pomysł szkieł barwionych w kolorze zielonym i niebieskim do zredukowania błysków światła. Tak powstały pierwsze okulary przeciwsłoneczne. W wiktoriańskiej Anglii okulary te były używane przez chorych na syfilis którym przynosiły ulgę ze względu na światłowstręt który choroba powodowała oraz dawały oparcie dla protezy nosa zakładanej aby ukryć objawy schorzeniaPomysł ten nie był jednak nowy, Eskimosi od starożytności używali wydrążonych kości i drewna do ochrony przed śnieżną ślepotą. 

    Pod koniec XVIII w. uczony i polityk amerykański Benjamin Franklin zaproponował soczewki zbudowane z dwóch części, górnej – do dali, dolnej – do bliży, jako połączenie dwóch połówek w jednej oprawce. Była to odpowiedź na pytania od dawna już nurtujące optyków dotyczące okularów dla osób będących dalekowidzami, potrzebującymi do pracy w bliży okularów korekcyjnych dodatnich, które musieli ściągać, aby widzieć co dzieje się dalej. Wynalazek pozwolił nosić jedną parę okularów, zamiast na zmianę dwóch, czy nawet więcej w zależności od złożoności wady. Był to w sumie pomysł bardzo prosty, a na owe czasy spełniający zadowalająco standardy optyczne, jednak ze względów wytrzymałościowych (łatwo się łamały), także nie były wystarczające ze względów estetycznych.
    W XVIII w. wzory okularów miały okrągłe ramki, bez nosków, wykonane były najczęściej z białego metalu. Ramki owalne lub ośmiokątne to już XIX w.

                                 Odpowiednie okulary można zakupić m. in. u Townsends'a

okulary Werhmachtu - nieprawidłowe


28 czerwca 2017

Konfederacja Tomahawki i Muszkiety

     Jeszcze kilka lat temu rekonstrukcja oddziałów spoza kontynentu europejskiego wydawała się w Polsce pomysłem niezwykle egzotycznym. Szlaki przetarły grupy rekonstrukcji historycznej (GRH) zajmujące się okresem Wojny Secesyjnej. Było to całkowicie zrozumiałe, bo Polacy i osoby pochodzenia polskiego brały czynny udział w tej wojnie i to po obydwu stronach barykady.
     W międzyczasie wielu polskich odtwórców zaczęło zerkać na to, co dzieje się u naszych sąsiadów, w Czechach i Niemczech. Funkcjonują tam od lat grupy zajmujące się okresem Wojny Brytyjczyków z Francuzami i Indianami (ang. French Indian War). Powoli i nieśmiało zaczęły powstawać pierwsze grupki zafascynowanych klimatami „Ostatniego Mohikanina” czy „Patrioty”. Duże znaczenie dla tych ludzi miała także tradycja amerykańskich bojów Tadeusza Kościuszki oraz Kazimierza Pułaskiego. Pewnym przełomem było wydarzenie zorganizowane w 2016 r. na gościnnym terenie Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie.

   Będomin 2016 r.

     Podczas wieczornych rozmów wykrystalizował się pomysł stworzenia wspólnego projektu ponad grupowego, który skupiałby GRH zajmujące się tematyką osiemnastowiecznej Ameryki Północnej. Tak narodziła się Konfederacja „Tomahawki i Muszkiety”, która skupia grupy oraz osoby indywidualne zajmujące się rekonstrukcją postaci, kultury i obyczajów ludzi żyjących w Ameryce Północnej w XVIII stuleciu.
     Zainteresowanie amerykańskimi tematami zaczyna wzrastać. Największą popularnością cieszą się formacje rangersów, piechoty kontynentalnej i Indian leśnych. Co ważne rekonstruktorzy z zagranicy doceniają pracę polskich kolegów. Trwa wymiana informacji, która pozwala zachować i podnosić odpowiedni poziom odtwarzanych strojów i wyposażenia.

Będomin 2017 r.

 

Wszystkich zainteresowanych tematem prosimy o kontakt.
Na facebook’u, profile naszych GRH:






Krzysztof Kucharski


17 maja 2017

Gorham's Rangers

Gorham's Rangers to najstarsza kompania rangersów działająca nieprzerwanie od 1744 r. do jej rozwiązania w 1763 r. Rangersi Gorhama pełnili swą służbę na niepewnym pograniczu Nowej Szkocji. Jeszcze przed wybuchem Wojny Brytyjczyków z Francuzami i Indianami, znanej także jako Wojna Siedmioletnia, rangersi Gorhama często bronili angielskich osadników w Nowej Szkocji przed najazdami nieprzyjaznych indiańskich oddziałów. Niemniej tuż po oficjalnym ogłoszeniu wybuchu wojny rangersi Gorhama natychmiast zostali zaangażowani w prowadzenie licznych operacji militarnych, pod egidą armii brytyjskiej, z uwagi na ich nietypowe doświadczenie w prowadzeniu nietypowych działań wojskowych.W trakcie swojej historii Gorham's Rangers zmieniali kolorystykę umundurowania. Poniżej ogólny opis umundurowania z 1759 r. wg kapitana Johna Knoxa


John Doe w mundurze Gorham's Rangers




Nakrycie głowy


  • niebieski szkocki bonnet (beret bez pompona)
  • dopuszczalna dżokejka (jockey cap)


Krawat (neckstock)


  • biały


Kamizelka
(bezrękawnik lub ocieplacz)


  • Czarna kamizelka bez rękawów z wyłogami (ocieplaczami) koloru niebieskiego i naramiennikami w kształcie jaskółczych gniazd. Guziki z powteru


Kurtka


  • Czarna kamizelka z rękawami i niebieskimi mankietami z „nacięciem”


Bryczesy


  • kalesony czyli uproszczone bryczesy
  • dopuszczalne białe bryczesy
  • dodatkowo krótki niebieski kilt zapięty z przodu na guzik lub spódnica (petticoat)


Kamasze


  • czarne z czarnymi guzikami
  • dopuszczalne czarne legginy lub ciemne


Obuwie


  • mokasyny typu leśnego
  • dopuszczalne buty w stylu europejskim


Wyposażenie skórzane


  • naturalny kolor skóry


Ładownica


  • przy pasie, w naturalnym kolorze skóry ale dopuszczalna czarna
  • zamiast ładownicy może być torba

5 maja 2017

Pianie z zachwytu

czyli subiektywna krytyka

   Literatura w oficjalnym obiegu, dotycząca osiemnastowiecznej Ameryki jest w Polsce wielką rzadkością i każdy tytuł jest na wagę złota. Rozumię, że w dobie kapitalistycznego zysku mało które wydawnictwo decyduje się na na ryzyko wydania książek z tak niszowego tematu, który nie rokuje dużych zysków. Osiemnastowieczna Ameryka to również Indianie ale temat indiański kojarzony jest nie z poważną literaturą popularnonaukową, ale z powieściami dla dzieci i młodzieży, tyle złego zrobił Winnetou. Grono czytelników takich książek nie jest wielkie, ale każdy zainteresowany historią czy też kolekcjoner chętnie sięgnie po tego typu publikacje i o tym oficjalne wydawnictwa zapominają.  A jest to bardzo ciekawy okres w historii i na polskim rynku mało albo wcale nieznany, choć są oczywiście ludzie posiadający ogrom niewykorzystanej wiedzy w tym temacie, ale nie o nich chciałem napisać.
   Poszukując informacji na temat nowości wydawniczych natrafiłem na stronę Wydawnictwa Inforteditions a stamtąd na nieoficjalne forum tego wydawnictwa. Po przejrzeniu kilkunastu wpisów w interesującym mnie temacie z zażenowaniem opuściłem to forum z postanowieniem, że już więcej tam nie zajrzę.  Samozachwyt autorów niektórych postów jak i właśnie to pianie z zachwytu nad niektórymi książkami przerosło mnie i dlatego postanowiłem napisać kilka słów o konkretnych publikacjach moim zdaniem przecenianych na w/w forum. Aby było przejrzyściej opiszę każdą publikację osobno.

Jarosław Wojtczak - Quebec 1759
Wyd. Bellona, Warszawa 2000 r., str. 192

Jest to jedna z książek o której czytałem pochlebne recenzje. Bellonę ceniłem sobie gdy jeszcze wydawała serię Historyczne Bitwy w białej obwolucie, obecnie im więcej książek wydają tym niższe loty, chyba zasadą stało się dużo i pobieżnie. Sama książka Quebec pana Wojtczaka powinna nosić tytuł Podbój Nowej Francji, ponieważ tytułowa bitwa zostaje opisana dopiero od 129 str. w rozdziale Oblężenie Quebecu i Bitwa na Równinie Abrahama. Wcześniejsze strony to praktycznie historia Nowej Francji opisana w sposób dosyć pobieżny. Autor nie ustrzegł się również od błędów merytorycznych o czym wspominał w swoim artykule Flota w bitwie o Quebec 1759 Krzysztof Gerlach (artykuł zamieszczony w Morza, statki i okręty nr 6/2005). Jako poważny "historyk" jak sam o sobie mówi autor powinien wystrzegać się takich błędów i poprawić swój warsztat merytoryczny. Dociekliwym proponuje również porównać zdjęcie z pierwszej wklejki ze zdjęciami ( str. 4 zdjęć) z tej książki podpisane żołnierze francuscy w Nowej Francji w końcu XVII w. ze zdjęciem zamieszczonym w książce tegoż samego autora  Alamo-San Jacinto 1836 również z pierwszej wklejki ze zdjęciami (str. 2 zdjęć) i znaleźć trzy różnice. Miejmy nadzieję, że jest to tylko przeoczenie wydawnictwa ale i tak rzutuje na jakość serii. Również bibliografia tej książki woła o pomstę do nieba, możliwe jednak że autor nie miał dostępu do innej literatury bardziej fachowej. Powoływanie się na Historię wojen Indian Ameryki Północnej (Poznań 1995) to moim zdaniem nieporozumienie. Ta wspomniana książka ani słowem nie napomknęła nawet o konflikcie zwanym z angielskiego French Indian War, pomiędzy 1725 r. a 1759 r. nic się nie działo. Indianie nie brali udziału w żadnej wojnie.Autor w jednej książce chciał napisać o wszystkim a wyszło mu o niczym.

Marcin Suchacki - Wojna o Nową Francję 1752 - 1763
artykuł zamieszczony w De Re Militari nr 3/2016
Poświęciłem się i wydałem  spora kasę na te czasopismo zainteresowany tym artykułem i do dzisiaj pluje sobie w brodę.  Zacznijmy od końca w w/w czasopiśmie są dwa artykuły pana Suchackiego, drugi dotyczy XIX w i jak zdążyłem się zorientować to chyba jest główne zainteresowanie autora, który popełnił kilka książek w tematyce dziewiętnastowiecznej. Proponuje więc by autor trzymał się tej epoki a nie zapuszczał się na teren zupełnie mu nieznany. Używanie słownictwa rodem z  Trylogii nie pasuje do "poważnego" artykułu.Cytat : ....pod wodzą najsłynniejszego angielskiego zagończyka tamtej epoki, kapitana Roberta Rogersa.....Pisanie w czasopismach dla jakowyś punktów na uczelnie czy innych profitów mija się z celem, artykuły takowe są ogólnie mówiąc nieprecyzyjne. Zabrakło mi w tym artykule przede wszystkim bibliografii na samym końcu by można było sobie zweryfikować podane informacje ze źródłem. Szukanie w przypisach jest męczące. Sam artykuł jest nudny i nic nowego nie wnosi do poruszanej tematyki. Znalazłem w samym artykule sporo błędów ale za mało miejsca jest by wszystkie opisać napomknę tylko o drobiazgach. Troupes de la Marine to nic innego jak Samodzielne Kompanie Piechoty Morskiej (Compagnies Franches de la Marine) o czym pan Grabowski na którego autor się powołuje nie pamięta.Cytat : ...wódz irokeskich Seneków o imieniu Tanaghrisson, mieniący się królem całego kraju Ohio... Szkoda, że autor nie dotarł do książki Aleksandra Sudaka  Leksykon 300 najsłynniejszych Indian Wyd. Akcydens, Poznań 1995 r., z której mógłby się dowiedzieć, że tytułem pół-króla Anglicy obdarzali przywódców wyznaczonych przez Ligę Irokezów jako ich rzeczników. Wychodzi tutaj nierozeznanie autora w kolonialnej Ameryce. Sam wspomniany Tanaghrisson bardziej znany jest pod imieniem Tanacharison. Używanie nazwy Irokez to tak jakby  pisząc o Polakach używając określenia Europejczyk, plemion irokeskich było kilka(naście) i nie wszystkie wchodziły w skład Ligii Irokezów (świadome moje uproszczenie w nazwie). Na inne poważniejsze potknięcia autora nie ma tutaj miejsca, może kiedyś...

 Rafał T. Czarniecki -  Wojna Małego Żółwia 1786–1795.  Masakra w lasach Ohio
zapowiedź na maj 2017 r. Wyd. Inforteditions, str. 227

Tej książki jeszcze nie ma na półkach księgarskich, można o niej poczytać w zapowiedziach wydawnictwa. Już sam dobór tytułu jest niefortunny zapominając o udziale jaki wniósł Niebieski Kaftan w ta wojnę. Ale nie ma się czemu dziwić skoro sam Julian Ursyn Niemcewicz uwiecznił postać Małego Żółwia i poprzez swoja ugodową politykę stał się on bardzo popularny w kręgach rządu amerykańskiego. A skoro historie piszą zwycięzcy to nie ma sie czemu dziwic że wojna ta zyskała jego imię. Trudno pisać o książce której jeszcze nie ma (lada dzień będzie) ale rozdział II Plemiona Północnego Zachodu, bardziej kojarzy mi się z Tlingitami niż z terenem opisywanym przez autora czyli Starym Północnym Zachodem. Figura językowa jakiej użyto do promocji książki ...Celem niniejszego opracowania jest opis jednego z najważniejszych i najcięższych, lecz kompletnie nieznanych w naszej literaturze konfliktów indiańskich, jakie toczyły w swej historii Stany Zjednoczone, czyli tzw. „Północnozachodniej Wojny Indiańskiej”... Sam autor książki jako wytrawny znawca Wikipedii, jak go reklamują, powinien wiedzieć że polska Wikipedia ten konflikt nazywa Wojna z Indianami Północnego Zachodu. Poza tym rekomendacje dla autora, jakie wystawiło mu wydawnictwo niezbyt zachęcają do zakupu tej książki. Co wspólnego ma uczestnictwo  we wczesnośredniowiecznej grupie odtwórstwa historycznego z podbojem Ameryki. Chciałem też zauważyć że nie ma się czym chwalić publikacjami na Wikipedii gdyż nie jest to kompetentne źródło wiedzy i sporo w nim nieścisłości jak i pomyłek. Ale poczekamy na książkę by ją ocenić obiektywniej.

Wielka szkoda, że wydawnictwa nie chcą więcej publikować w tematyce osiemnastowiecznej Ameryki mimo usilnych próśb i błagań. Nawet Napoleon V, który rozpoczął wydawanie cyklu Ospreya jak ognia unika wydania czegoś z tego cyklu w interesującym temacie. Pozostaje czekać aż w końcu wydawnictwa zorientują się, że jest zapotrzebowanie na dobre i wartościowe książki o szeroko pojętej tematyce osiemnastowiecznej Ameryki.

całą odpowiedzialność za powyższe uwagi bierze autor
Borys



Projekt Ameryka XVIII w. - Pete Gordon

 Mieszkańcy brytyjskich kolonii od ich zarania, jak i w interesującym nas XVIII wieku nie mieli łatwego życia. Poszerzanie terytorium kolo...