14 czerwca 2020

Zamiast pierzyny taki śpiwór

Obozując w terenie, pod namiotem albo i pod chmurka czasem przydaje się coś więcej jak koc by się przykryć i odgrodzić od wilgoci nocy. Na poniższych rysunkach pokazujemy śpiwór jaki samemu można sobie uszyć. Jednak trzeba pamiętać iż pochodzi ono z tzw. okresu Fur Trade. Nie ma żadnych zapisków, albo nie udało się nam do nich dotrzeć, które mówiłyby o tym iż takie śpiwory używano podczas French Indian War. Jest to wymysł późniejszy, ale praktyczny, dlatego zostawiamy Wam decyzję czy chcecie sobie coś takiego zrobić czy też nie.

Oczywiście taki śpiwór to tylko pokrowiec, do którego wsadzamy coś by było nam miękko i w miarę wygodnie. Można więc wsadzić do środka koc lub jakiś inny materiał, wedle uznania. Ważne jest aby łóżko było przynajmniej od spodu wodoodporne, co będzie ratowało nasze nerki przed zapaleniem. Podane rozmiary są oczywiście tylko przykładowe, można sobie samemu dobrać najbardziej nam pasujący rozmiar.

Oto pierwszy śpiwór, trochę skomplikowany do zrobienia, na pierwszy rzut oka, ale to tylko złudzenie. Te wnęki pod głowę i nogi, nazwane kieszeniami D, E mogą być oczywiście tej samej wielkości.


Tak wygląda całość po zszyciu. Jak juz pisaliśmy jest to tylko wariant, Wy możecie sobie trochę coś pozmieniać. Dobrym pomysłem jest wypośrodkować klapy B, C którymi sie owijamy, tak by samo łóżko stało się uniwersalne. Spowoduje to, że nie będzie miało znaczenia gdzie ma być głowa a gdzie nogi. Uwieżcie czasem się to bardzo przydaje. Oczywiście aby  ten śpiwór był praktyczny i spełniał swoją rolę to trzeba je jakoś zamknąć. Dlatego  do klapy B przyszywamy troczki na wolnym końcu, a do klapy C troczki przyszywamy w 1/3 wysokości od góry. Takie przyszycie troczków spowoduje iż klapy będą na siebie zachodzić i ciepełko nie będzie uciekać nam. Można też zastosować inne zamknięcie jak np. zrobić dziurki i przewlekac przez nie sznurek.

Tak mniej więcej wyglądaja elementy potrzebne do uszycia takiego posłania.


Oczywiście można inaczej sobie rozłożyć poszczególne elementy takiego śpiwora, wszystko zależy od Waszej inwencji jak i od materiału jaki posiadacie.

Dla  mniej zdolnych a chcących posiadać jakieś zabezpieczenie przed wilgocią, czy też wolących coś co przypomina klasyczne śpiwory to polecam wykonanie takiego  posłania jak pokazano na ostatnim rysunku. Jest on prosty do wykonania, podobny w swym kształcie do starych śpiworów ale wykonany z materiału. Jeśli masz taką fantazję to możesz sobie taki śpiworek zaimpregnować i wtedy żadna pogoda nie jest Ci straszna.

 

Wszystkim ceniącym sobie wygodę przypominany iż pokazane na rysunkach śpiwory nie są udokumentowane na okres French Indian War, ale abyście czuli sie trochę rozgrzeszeni to informujemy, iż takie jak na ostatnin rysunku widzieliśmy u czeskich rekonstruktorów.


Miłego nocowania 



10 czerwca 2020

Zapomniany James Smith, cz. 2

      Smith przebywał wśród Indianami przez pięć lat i zaczął ich szanować i podziwiać. W 1759 roku, skorzystał jednak z okazji by ich opuścić i wsiadł na francuski statek z angielskimi więźniami przeznaczonymi na wymianę. Po kilku miesiącach spędzonych w Montrealu Smith w końcu powrócił na łono swej białej społeczności. Jego biograf, historyk z Pensylwanii - Wilbur S. Nye, pisze, że jego przyjaciele i rodzina znaleźli go bardzo zmienionego: „Na początku ledwo go poznali z powodu jego odmiennego wyglądu i sposobu mówienia - dźwięcznego, podobnie jak u Indian, któremu towarzyszyły pełne gracji gesty, również charakterystyczne dla tubylców. ” Po zakończeniu wojny z Francuzami i Indianami na pograniczu zapanował względny spokój i taki stan rzeczy utrzymywał się aż do 1763 roku, kiedy to wybuchła rewolta Indian zwana Powstaniem Pontiaka. Osady graniczne były narażone na ataki, ponieważ zgromadzenie kolonialne Pensylwanii, zdominowane przez kwakrów -pacyfistów nie zapewniło odpowiednio licznej i wyszkolonej milicji, która mogła by powstrzymywać rajdy wojenne Indian. Rząd brytyjski również nie był pomocny albowiem nagle, na podstawie niezrozumiałych dla osadników, umocowań prawnych , uznał teraz plemiona indiańskie za niezależne narody posiadające prawa do posiadania ziemi i sprzeciwiał się praktyce zajmowania ich ziemi przez indywidualnych farmerów. Smith wiedział dobrze że ta praktyka nie tylko sprowokowała indiańskie najazdy, ale sprawiła, że stały się one koniecznością dla Indian, ponieważ ci, pozbawiani najlepszych terenów łowieckich byli czasem po prostu zmuszeni do zdobywania w jakimś zakresie zapasów żywności podczas wojennych rajdów na farmy białych. Osadnicy w końcu nie oglądając się już na żadne władze utworzyli własne jednostki bojowe a Smith został wybrany na kapitana. Wybrał dwóch innych byłych jeńców na swoich oficerów i przeszkolił swoich ludzi w zakresie stosowania taktyki zapożyczonej od Indian. Smith i jego ludzie ubierali się podobnie do Indian i jak oni malowali twarze na czerwono i czarno (dlatego zwano ich „Czarnymi Chłopcami”).


      Ich sposoby walki okazały się na tyle skuteczne, iż w końcu na pograniczu Pensylwanii zapanował względny spokój. W 1765 r., kiedy ciągle toczono nieustanne rozmowy pokojowe z Indianami, Smith i 10 jego „Czarnych Chłopców” napadł na transport z darami dla Indian po czym zniszczył wszelką broń i amunicje jakie znajdowały się na wozach. Usprawiedliwiał swój ruch tym, że takie prezenty zbroiły Indian przeciwko osadnikom i farmerom na pograniczu. Jego działalność okazała się jednak solą w oku królewskich komisarzy negocjujących pokój. Dowódca fortu Loudon, aresztował wielu osadników – w większości nie mających nic wspólnego z „Czarnymi Chłopcami”. Smith szybko zwerbował oddział strzelców i rozbił obóz w pobliżu fortu; po czym rozpoczął akcję łapania w niewolę zaskoczonych żołnierzy. Kiedy liczba jego jeńców przerosła liczbę przetrzymywanych w forcie osadników Smith zorganizował wymianę więźniów, dzięki czemu udało mu się uwolnić wszystkich cywilów którzy siedzieli w fortecznym areszcie. Jednak najbardziej spektakularnym osiągnięciem Smitha był jego atak na Fort Bedford w 1769 roku. Wraz z 18 swoimi Czarnymi Chłopcami wyruszył na ratunek aresztowanej grupie kolonistów buntujących się przeciwko królewskim podatkom. Smith szeroko rozpowiadał o swych zamiarach uwolnienia więźniów, tak aby dowiedzieli się o nich Brytyjczycy. Wraz ze swymi ludźmi, forsownym nocnym marszem doszedł do fortu przed świtem na długo przedtem niźli spodziewali się go Brytyjczycy, zmyleni rozpowiadanymi przez Smitha fałszywymi informacjami Czarni Chłopcy, bez trudu przemknęli obok wartowników i zabezpieczyli zbrojownię wewnątrz fortu i błyskawicznie uwolnili aresztantów.

Takie działania wydają się czynić Smitha naturalnym kandydatem na przywódcę podczas wojny o niepodległość USA. Niestety Smith nie był w stanie spełnić swoich ambicji. Zwrócił się do Jerzego Waszyngtona o pozwolenie na utworzenie batalionu strzelców „takich, którzy znają indiańskie metody walki”. Smith wspomina jednak, że „generał Waszyngton nie wpadł w zachwyt z powodu pomysłu by białych mężczyzn przebierać za Indian”.

Podczas wojny o niepodległość Smith otrzymał stopień pułkownika i został skierowany do poprowadzenia wyprawy przeciwko indiańskiej wiosce nad strumieniem French. Tam powinowactwo Smitha z Indian mogło doprowadzić do konfliktu interesów. Tak się jednak nie stało. Nye donosi, że po powrocie Smitha z nieudanej kampanii, został on oskarżony przez niższego stopniem oficera, Archibalda Lochry'ego, który twierdził, że ponieważ Smith „nie chciał zabić Indianina”, odrzucił propozycję zwiadu, przez co zniweczył element zaskoczenia. Miało to doprowadzić do ucieczki Indian. Na prośbę Smitha sprawa została wniesiona do sądu wojskowego. Podczas rozprawy Smith został całkowicie oczyszczony z zarzutów.

Kusi jednak myśl, że Lochry miał podstawy do swoich oskarżeń. Mógł nie wiedzieć, że Indianie z wioski nad strumieniem French pochodzili z grupy do której Smith został adoptowany w przeszłości. W swoim pamiętniku Smith wyjawił, że rozmawiał z nimi w ich własnym języku kilka miesięcy po nieudanej kampanii, „nie informując ich, że tam był”. Sam dowiedział się, że Indianie dokładnie monitorowali jego podejście i znacznie przecenili wielkość jego małej armii. Indianie dokładnie obejrzeli z ukrycia obóz wojskowy i stwierdzili, że nie mogą wykonać korzystnego ataku. Dlatego opuścili swoją wioskę oraz tereny łowieckie i przenieśli się na zachód. Było to typowe działanie Smitha; dzięki swojej wiedzy w zakresie taktyki Indian, był w stanie konsekwentnie zniechęcić wroga do ataku lub też ostatecznie pokonać ich bez konieczności przelewania „morza krwi”. Smith doskonale wiedział, że Indianie byli pragmatyczni i nigdy nie zaatakowaliby bez dużego prawdopodobieństwa na zwycięstwo. W tym konkretnym wypadku Indianie po prostu ocenili mocne strony swojego przeciwnika i rozważnie wycofali się. Smith nie splamił swoich rąk krwią przybranych pobratymców. W 1785 roku, Smith osiedlił się w hrabstwie Bourbon w Kentucky na terytorium przejętym od Indian. Po kilku latach przeniósł się na farmie w Jacob's Creek. Przez wiele lat zasiadał w zgromadzeniu ogólnym hrabstwa, a także pracował jako misjonarz wśród Indian. Jako człowiek schorowany i stary, nie mogący już więcej walczyć, nadal próbował przyczynić się do powiększenia zdolności bojowych swego młodego kraju, publikując dwie prace o taktyce wojny partyzanckiej na modłę indiańską - najpierw w „An Account of the Remarkable Occurrences in the Life and Travels of Col. James Smith ” a następnie w Traktacie o taktyce wojny indiańskiej.

James Smith ok. 1800-1810

Współcześni mu zapamiętali go jako spokojnego, bardzo inteligentnego człowieka i zapalonego czytelnika. To, że był w stanie prowadzić własny dziennik podczas pobytu wśród Indian, było bardzo niezwykłe, biorąc pod uwagę, że większość narracji dotyczących niewoli została napisana wiele lat później z pamięci. Tak więc relacje Smitha są do dnia dzisiejszego uważane za niezwykle cenne, biorąc pod uwagę mnogość szczegółów jakie się w nich znajdują.

Istnieją pewne dowody na to, że Smith redagował i wydawał niewielką gazetę aż do swojej śmierci w 1812 r. Historycy zwracają uwagę i bacznie poszukują wszelkich zachowanych dokumentów spisywanych przez Jamesa Smitha. Gdyby udało się odnaleźć jakieś jego nowe wspomnienia, miałyby one prawdopodobnie nieocenioną wartość historyczną.

James Smith zmarł 11 kwietnia 1813 roku.

                                                                                                                                Oprac. - Naszyjnik



Projekt Ameryka XVIII w. - Pete Gordon

 Mieszkańcy brytyjskich kolonii od ich zarania, jak i w interesującym nas XVIII wieku nie mieli łatwego życia. Poszerzanie terytorium kolo...