19 stycznia 2015

Fort William Henry - cz. 5

     4 sierpnia Montcalm zreorganizował francuskie oddziały, przesuwając Levisa wraz z 2 tys. milicji i 1600 Indianami na południową stronę fortu, aby przejął pełną kontrolę nad drogą oraz odciął oszańcowany obóz brytyjski. Główny obóz Montcalm ustanowił po zachodniej stronie jeziora, poza zasięgiem fortecznej artylerii. Tego samego dnia Francuzi rozpoczęli budowę przykopów i paraleli dla pozycji artyleryjskich. Wbrew angielskim przewidywaniom zabagniony teren nie okazał się wystarczającą przeszkodą dla francuskich inżynierów. Pierwsza bateria miała być ustawiona 700 jardów od fortu, zaś druga, równoległa, nieco bliżej. Miały strzelać krzyżowym ogniem w kierunku północno-zachodniego bastionu. Brytyjczycy bardzo szybko rozpoczęli ostrzeliwanie z moździerzy pracujących Francuzów, jednak po godzinie nieprzerwanego ognia oba brytyjskie żelazne moździerze znajdujące się w bastionie, 32- i 18-funtowy, eksplodowały. Według regulaminu królewskiej artylerii żelazne moździerze należało schładzać maksymalnie po każdych 12−14 strzałach, jednakże w warunkach bitewnych stanowiło to poważny problem. Była to niezwykle kosztowna strata. Anglicy stracili dwa moździerze o największym wagomiarze, zanim Francuzi w ogóle ustawili swoją baterię.
      Tego samego dnia doszło również do ciężkich walk wokół oszańcowanego obozu. Francuska milicja wraz z Indianami podjęła wysiłki mające na celu odcięcie obrońcom dostępu do wody. Monro wysłał kapitana Ralpha Waldo i 100 żołnierzy z zadaniem odepchnięcia wroga, jednakże starcie nie zakończyło się po myśli Anglików. Utraciwszy w trakcie walk kilkudziesięciu towarzyszy, żołnierze z Massachusetts rozpoczęli odwrót w stronę obozu, unosząc ze sobą śmiertelnie rannego Waldo. Francuskim zakusom położyło kres dopiero wprowadzenie do walki brytyjskiej artylerii.
      Tego dnia Munro wysłał kuriera do Fortu Edward z listem, w którym informował: „Francuzi ciągle jeszcze budują pozycje dla artylerii. Nie mam wątpliwości, że cała armia maszeruje z pomocą”. Kurier prawdopodobnie padł ofiarą indiańskich wojowników i nigdy nie dotarł z tą wiadomością do Fortu Edward. Mimo to Webb uzyskał pewne informacje o sytuacji od francuskiego dezertera, który zeznał, że armia francuska liczy 11 000 żołnierzy. Być może podesłanie dezertera było dziełem samego Montcalma, który w ten sposób pragnął zastraszyć Webba. Jeśli tak było w rzeczywistości, plan powiódł się całkowicie. Webb uwierzył w zeznania Francuza, być może już wtedy zdał sobie sprawę, iż nie dysponuje odpowiednio liczebnym wojskiem, by odeprzeć Francuzów. Takie siły należało dopiero zgromadzić, ale do tego potrzebny był czas, którego, jak się okazało, obrońcy Fortu William Henry nie mieli zbyt wiele. 
     Noc w forcie minęła spokojnie, choć mało kto zmrużył oczy. Obrońcy słyszeli, jak przez całą noc Francuzi prowadzą prace nad przykopami i pozycjami artyleryjskimi. Rankiem 5 sierpnia załoga fortu wznowiła ostrzał Francuzów pracujących nad przygotowaniem pozycji. Ich ostrzał okazał się na tyle skuteczny, że żołnierze z regimentu La Sarre, osłaniający francuskie prace oblężnicze, zostali zmuszeni do wycofania. Za ten chwilowy sukces Anglicy zapłacili jednak wysoką cenę, bowiem w czasie intensywnego ostrzału uszkodzeniu uległy dwie 32-funtowe armaty, zaś 18-funtówka eksplodowała, raniąc kilku ludzi. Tego samego dnia miało miejsce zdarzenie, które okazało się być kluczowe dla całej operacji francuskiej. Wojownik Caughnawaga – Kanectagon − wyśledził i zabił kuriera z listem od Webba do pułkownika Monro. W liście Webb informował, że wobec tak wielkiej inwazji francuskiej nie dysponuje odpowiednimi siłami, aby uderzyć bezzwłocznie na Francuzów. Proponował Monro rozważenie wszystkich opcji łącznie z kapitulacją. 
     Teraz Montcalm poczuł się panem sytuacji. Wieczorem odbył naradę z wodzami, wyznaczając im cele i zadania na kolejne dni oblężenia. Mieli całkowicie odciąć fort od świata zewnętrznego, rozsyłać zwiady
i przechwytywać kurierów. Z własnej inicjatywy wojownicy, podpatrując Francuzów, wykopali własne rowy strzeleckie wokół obozu i prowadzili z nich ogień nękający. Takie prowadzenie walki nie należało do indiańskiej tradycji, jednak wiedza zdobyta w czasie oblężenia Fortu William Henry miała zaowocować także kilka lat później podczas wojny Guyasuty, zwanej potocznie powstaniem Pontiaca. 
 
cdn
 
oprac. Marcin Pejasz 
 
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Projekt Ameryka XVIII w. - Pete Gordon

 Mieszkańcy brytyjskich kolonii od ich zarania, jak i w interesującym nas XVIII wieku nie mieli łatwego życia. Poszerzanie terytorium kolo...