3 marca 2015

Fort William Henry - cz. 7

     Około południa przy bramie doszło do ceremonii przekazania fortu, a 450 Brytyjczyków odmaszerowało w stronę oszańcowanego obozu, w którym zgromadzili się wszyscy żołnierze. To z obozu następnego dnia cała kolumna miała ruszyć w stronę Fortu Edward.
    Do opuszczonego fortu bardzo szybko przedostali się indiańscy wojownicy poszukujący łupów. Mimo obecności Francuzów zabili kilku spośród 47 rannych pozostawionych w forcie. Roubaud, francuski misjonarz i tłumacz Abenaków, spostrzegł jednego wojownika, o którym wspominał: „W swym ręku niósł głowę Anglika, z której strumieniem lała się krew”. Francuzi nie bez kłopotów zdołali zapobiec rabunkowi wojskowych zapasów oraz dalszemu zabijaniu rannych jeńców, w tym kapitana Ormsby. Indianie nie wykazali zrozumienia dla francuskich perswazji. Byli niezadowoleni, uważając, że wszystkie najlepsze łupy Francuzi chcą zagarnąć wyłącznie dla siebie. Jasno dał temu wyraz jeden z wojowników, mówiąc: „Francuzi okazali się kłamcami, obiecali nam plądrowanie wraz z łupami i w taki czy inny sposób będziemy to mieli”. Indianie szybko też znaleźli się w brytyjskim obozie, gdzie doszło do rabunków i przywłaszczania mienia. Niektórzy oficerowie ofiarowywali Indianom pieniądze, aby zachować swoje osobiste bagaże. Sytuacja wymykała się spod kontroli. Obóz udało się oczyścić z wojowników dopiero po bezpośredniej interwencji Montcalma i niektórych wodzów. Nie był to najlepszy prognostyk na dzień następny. 
   O północy z 9 na 10 sierpnia do obozu brytyjskiego przybyła francuska eskorta w sile 200 żołnierzy z regimentów La Reine i Languedoc. Montcalm i Monro doszli do wniosku, że być może należy zmodyfikować wcześniejsze ustalenia i wymarsz Brytyjczyków powinien zacząć się w nocy, nie czekając świtu. Miało to zapobiec jakimkolwiek incydentom ze strony Indian. Monro obawiał się także o los kobiet i dzieci będących w obozie, a niepodlegających umowie o honorowym parolu. Mimo zachowanych środków ostrożności Indianie szybko zorientowali się w sytuacji i zablokowali całą kolumnę, zanim ta zdążyła w ogóle wyruszyć. Rada oficerów obu armii uznała, że w zaistniałej sytuacji rozsądnie będzie zaczekać z ewakuacją do rana. Do tej decyzji z pewnością przyczyniły się też raporty francuskich oficerów przydzielonych do obozów Indian. Twierdzili oni, że co najmniej dwóch trzecich wojowników nie ma w obozach i nie bardzo wiadomo, gdzie są. 
   Indianie stali się jeszcze bardziej agresywni, wietrząc europejski spisek. Najpierw nie pozwolono im splądrować fortu, a później obozu. Teraz Francuzi starali się w tajemnicy wyprowadzić jeńców. Z pewnością nie poprawiło to nastroju i tak już mocno zdegustowanymi rozeźlonym wojownikom indiańskim.
     W nie najlepszych nastrojach byli także Anglicy. Jamesa Furnisa i Adama Williamsona, oficerów, którzy uszli z życiem w czasie klęski Braddocka, wcale nie pocieszał fakt, że do ich obozu przydzielono Francuzów w charakterze ochrony. Pośród nich znajdował się kapitan Jean Daniel Dumas, który przyczynił się do klęski nad Potokiem Żółwia, oraz Michel de Langlade, półkrwi Ottawa, sprawca niedawnej masakry w Sabbath Day Point. Francuzi ostrzegali też Anglików, że jeśli w obronie swoich bagaży, nawet przypadkowo, zginie jakiś wojownik, to nawet sam Montcalm nie będzie w stanie zapobiec poważnym kłopotom. 
 
cdn.
 
oprac. Marcin Pejasz
 
żołnierze regimentu de la Reine i Languedoc, ok. 1756
http://www.cmhg.gc.ca/cmh/image-181-eng.asp?page_id=223
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Projekt Ameryka XVIII w. - Pete Gordon

 Mieszkańcy brytyjskich kolonii od ich zarania, jak i w interesującym nas XVIII wieku nie mieli łatwego życia. Poszerzanie terytorium kolo...